Mateusz Taborski byÅ‚ rolnikiem. ZmarÅ‚ w 1904 roku, gdy jego córka, a moja matka, Agnieszka, miaÅ‚a 17 lat. Każdego roku zamawiano za zmarÅ‚ego MszÄ™ Å›w. Po 10 latach, gdy wybuchÅ‚a I wojna Å›wiatowa, a warunki życia byÅ‚y trudne, matka moja postanowiÅ‚a Mszy Å›w. już nie zamawiać. MyÅ›laÅ‚a sobie, że jej ojciec byÅ‚ dobrym czÅ‚owiekiem i że po tylu latach już na pewno jest w niebie. Gdy nadeszÅ‚a rocznica Å›mierci dziadka Mateusza, matka moja miaÅ‚a dziwny, jakby proroczy sen...
ÅšniÅ‚o jej siÄ™, że wchodzi do stodoÅ‚y i na klepisku, utwardzonym glinÄ…, na którym mÅ‚ócono zwykle cepami zboże, staÅ‚ jej ojciec. Po jednej jego stronie, pod Å›cianÄ…, leżaÅ‚a sterta zboża w plewach, nie oczyszczonego. ZmarÅ‚y rolnik braÅ‚ z niej ziarenko, przyglÄ…daÅ‚ mu siÄ™, jakby siÄ™ modliÅ‚ i smuciÅ‚, a potem odkÅ‚adaÅ‚ je na drugÄ… stronÄ™.
Agnieszka siÄ™ go zapytaÅ‚a: „Ojcze, co ty robisz?”. „Widzisz, moje dziecko, ja oczyszczam ziarna, a gdy wszystko oczyszczÄ™, wtenczas pójdÄ™ do nieba”. Matka moja popatrzaÅ‚a na dużą stertÄ™ ziarna w plewach i na maÅ‚Ä… kupÄ™ ziarna czystego po drugiej stronie i wielce zdziwiona powiedziaÅ‚a: „Ojcze, to ty jeszcze nie jesteÅ› w niebie?”. Jej ojciec uniósÅ‚ nieco palec wskazujÄ…cy w górÄ™ i odpowiedziaÅ‚: „Pan Bóg jest sprawiedliwy” – po czym zniknÄ…Å‚.
Moja matka siÄ™ przestraszyÅ‚a, obudziÅ‚a siÄ™, a rano poszukaÅ‚a pieniÄ™dzy i poszÅ‚a do koÅ›cioÅ‚a, aby u ksiÄ™dza proboszcza zamówić MszÄ™ za swego ojca. Już później nigdy siÄ™ nie zastanawiaÅ‚a, ile lat upÅ‚ynęło od jego Å›mierci. Do koÅ„ca życia pamiÄ™taÅ‚a o zamawianiu Mszy Å›w. za swoich zmarÅ‚ych rodziców.
PrzysÅ‚owie powiada: „Sen mara, Bóg wiara”; to znaczy, że nie w sny należy wierzyć, lecz w Bożą Opatrzność. To byÅ‚ jednak sen dobry i mÄ…dry. Może to sam AnioÅ‚ Stróż ponaciskaÅ‚ różne komórki w mózgu Agnieszki, że widziaÅ‚a obraz i sÅ‚yszaÅ‚a sÅ‚owa, aby pamiÄ™taÅ‚a o zmarÅ‚ych? Ja sÄ…dzÄ™, że to byÅ‚ sen proroczy, czyli dany od Boga, dla mnie i dla nas wszystkich, a nie dla jednej dziewczyny.
Mówimy, że dusza ludzka idzie do czyśćca, gdy ma Å‚askÄ™ uÅ›wiÄ™cajÄ…cÄ… i grzechy powszednie. To jest prawda, ale niecaÅ‚a. Grzechy nigdy nie sÄ… przedstawione w PiÅ›mie Å›w. jako ziarna, lecz jako plewy – wedÅ‚ug Å›w. Jana Chrzciciela, przedstawione i przeznaczone na spalenie. Ziarnem sÄ… dobre uczynki, które Pan Bóg chce wynagrodzić w niebie. W czyśćcu bÄ™dziemy oczyszczać dobre uczynki cierpieniem i modlitwÄ…, abyÅ›my bez skazy weszli na ucztÄ™ niebieskÄ…. ZmarÅ‚ym przyspieszamy wejÅ›cie do Å›wiatÅ‚oÅ›ci wiekuistej przez swoje modlitwy i wÅ‚asne cierpienia ofiarowywane Jezusowi. W ten sposób zyskujemy dla nich odpusty. My siÄ™ za zmarÅ‚ych modlimy, a oni modlÄ… siÄ™ za nas – i to siÄ™ nazywa „Å›wiÄ™tych obcowanie”.
Druga sprawa: Jak dÅ‚ugo siÄ™ modlić za zmarÅ‚ych? Czas jest tylko na ziemi. W niebie ani w czyśćcu, ani w piekle czasu nie ma. Tam jest tylko „dziÅ›”. ÅšwiÄ™ty Augustyn pisaÅ‚: „Tam wszystkie dni stajÄ… siÄ™ równoczeÅ›nie. Tam nie przychodzÄ… ani nie odchodzÄ…, ani też nie zaczyna siÄ™ jeden, gdy drugi koÅ„czy; wszystkie trwajÄ… bez koÅ„ca równoczeÅ›nie” (Å›w. Augustyn, List do Proby, 130.8.15).
Nasze modlitwy za zmarÅ‚ych trafiajÄ… w ich teraźniejszość. Kiedy modlimy siÄ™ za zmarÅ‚ych, którzy już sÄ… w niebie, to Pan Bóg bierze to pod uwagÄ™, gdy zabiera czÅ‚owieka do wiecznoÅ›ci. Módlmy siÄ™ za zmarÅ‚ych, bo nigdy nie jest za późno i nigdy nie jest za wczeÅ›nie. ModlÄ…c siÄ™ za zmarÅ‚ych, modlimy siÄ™ za siebie. Jak kamieÅ„ rzucony w górÄ™ spadnie na ziemiÄ™, tak również nasze modlitwy wrócÄ… do nas. Kto innym dobrze czyni, ten sobie dobrze czyni.