Autor: Świadectwo,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 3/2007 → Temat numeru
Dla Edyty Stein filozofia jest drogÄ…, co oznacza, że dla filozofa poszukiwanie prawdy staje siÄ™ najważniejszym celem jego refleksji i życia. Ten styl filozofowania zaprowadziÅ‚ E. Stein do odnalezienia Boga, który jest PrawdÄ… NajwyższÄ….
Z uwagi na tÄ™ PrawdÄ™ pogÅ‚Ä™biÅ‚a siÄ™ jej optyka filozoficzna i nowego kierunku nabraÅ‚a jej egzystencja. Filozofia chrzeÅ›cijaÅ„ska staÅ‚a siÄ™ dla niej filozofiÄ…, w której spotyka siÄ™ wzór prawdziwego myÅ›lenia z wzorem autentycznego życia.
MyÅ›lenie E. Stein byÅ‚o mi obce. ZwiÄ…zana byÅ‚am z takim rodzajem uprawiania wiedzy, który jest daleki od ukorzenia prawd rozumu przed Prawdami Objawionymi, a religiÄ™ traktuje jako jednÄ… z dziedzin kultury. Dopiero „zawirowania życiowe” wykazaÅ‚y bezużyteczność mojego filozofowania wobec konkretnych sytuacji, w których trzeba dokonać wyborów, aby je przeżyć. Wówczas to objawiÅ‚a siÄ™ w moim życiu, jako życiodajna, filozofia uprawiana przez E. Stein. PojawiÅ‚y siÄ™ też, wyrosÅ‚e na jej gruncie, ćwiczenia duchowe, które codziennie podejmowane pozwoliÅ‚y mi dźwignąć siÄ™ z egzystencjalnej zapaÅ›ci. OczywiÅ›cie nie one same, zwÅ‚aszcza traktowane mechanicznie, przywracaÅ‚y stopniowo sens mojej naukowej pracy oraz blask i smak życiu. W moim życiu potwierdziÅ‚a siÄ™ skuteczność drogi filozoficznej E. Stein: „Kto szuka prawdy, szuka Boga, choćby o tym nie wiedziaÅ‚”.
Otrzymane ÅšwiatÅ‚o „z wysoka”, a także duchowe kierownictwo s. Immakulaty i o. Wojciecha pozwoliÅ‚y mi spojrzeć na Å›wiat, na ludzi, wreszcie na siebie samÄ… zupeÅ‚nie inaczej – tzn. w miÅ‚oÅ›ci. PrzemieniÅ‚o siÄ™ moje wnÄ™trze i zaczęłam ponownie radować siÄ™ życiem. Åšwiat siÄ™ nie zmieniÅ‚, zmieniÅ‚o siÄ™ jednak moje myÅ›lenie filozoficzne, a zarazem moje oczekiwania, moje dziaÅ‚anie, mój stosunek do ludzi. Ten cud nawrócenia zawdziÄ™czam gÅ‚ównie Edycie Stein. Ona też towarzyszy mi codziennie. Jej rady, jak uciszyć siÄ™ wewnÄ™trznie, jak rozpocząć i jak zorganizować dzieÅ„, jak przetrwać kryzys, jak dokonać trudnego wyboru, jak uporać siÄ™ z niechÄ™ciÄ… wobec „bliskich i dalekich” – dźwiÄ™czÄ… mi w uszach, a ja staram siÄ™ ich sÅ‚uchać. IdÄ…c za nimi, usiÅ‚ujÄ™ iść za Chrystusem. To wÅ‚aÅ›nie dziÄ™ki E. Stein odnalazÅ‚am tego najmÄ…drzejszego Filozofa i Nauczyciela.Chociaż drogÄ… pod przewodem Edyty Stein kroczÄ™ już blisko piÄ™tnaÅ›cie lat, nie mogÄ™ powiedzieć, że życie moje jest Å‚atwe, wolne od cierpieÅ„ i rozmaitych utrapieÅ„. StÄ…d też czÄ™sto ponawiam pytanie: dlaczego tak jest? Dlaczego cierpiÄ™ ja, moi najbliżsi, dlaczego cierpimy w ogóle, skoro tak bardzo staramy siÄ™ być dobrzy? Dlaczego musimy znosić tyle trudów, samotnoÅ›ci, upokorzeÅ„, braku zrozumienia, mimo że czynimy wszystko, co w naszej mocy, aby tak nie byÅ‚o? I wtedy wÅ‚aÅ›nie pojawia siÄ™ Edyta ze swÄ… promieniejÄ…cÄ… osobowoÅ›ciÄ…. Bierze za rÄ™kÄ™ i prowadzi, nauczajÄ…c w duchu wiedzy niezawodnej – a jest niÄ… wiedza Krzyża. Zdawać by siÄ™ mogÅ‚o, że ta postać wiedzy może tylko odstraszyć, zniechÄ™cić, że jest nie dla nas, a raczej dla Å›wiÄ™tych, którymi nie jesteÅ›my i wcale być nie chcemy. SÄ…dziÅ‚am tak dÅ‚ugo, nawet wówczas, gdy już studiowaÅ‚am dzieÅ‚a E. Stein. WÅ‚aÅ›nie – studiowaÅ‚am, a nie wczuwaÅ‚am siÄ™ w jej życie, myÅ›li i przesÅ‚anie. ByÅ‚ to jednak już znaczny postÄ™p w mojej pracy nad sobÄ…. PamiÄ™tam bowiem, że gdy mój wspaniaÅ‚y i bardzo mÄ…dry Ojciec namawiaÅ‚ mnie do czytania pism Edyty, byÅ‚am niezwykle oporna na jego zachÄ™ty: „powinnaÅ› swoje pióro poÅ›wiÄ™cić wiÄ™kszym sprawom niż tym logiczno-metodologicznym robótkom, z których nic dobrego nie wynika”; „pisz o czÅ‚owieku i Bogu, tam szukaj źródÅ‚a dla swych filozoficznych zainteresowaÅ„”. Bardzo mnie denerwowaÅ‚y, wrÄ™cz zÅ‚oÅ›ciÅ‚y te namowy ojca. Gdy już wszystkie moje „naukowe” argumenty, w stylu: to, co Edyta pisze, to nie jest filozofia, to najwyżej scholastyczne, nie na czasie uprawianie wiedzy; rozumu z wiarÄ… nie da siÄ™ przecież poÅ‚Ä…czyć itp., nie przynosiÅ‚y efektu, po prostu zatykaÅ‚am sobie uszy, aby nie sÅ‚yszeć tego, co miaÅ‚ mi mój Ojciec do przekazania. WÅ‚aÅ›nie: nie sÅ‚yszeć – czyli pozostać zamkniÄ™tÄ… na wezwanie Transcendencji, na gÅ‚os Boga i nie być Mu posÅ‚usznÄ….
Jak siÄ™ okazaÅ‚o z perspektywy moich doÅ›wiadczeÅ„, sÅ‚uchanie i bycie posÅ‚usznÄ… stanowiÅ‚o dla mnie najwiÄ™kszy problem osobowoÅ›ciowy. Jest to jednak problem, z którym spotyka siÄ™ prawie każdy i z którym trzeba siÄ™ uporać, aby osobowoÅ›ciowo wzrastać. Z tym problemem zmagaÅ‚a siÄ™ też Edyta, zarówno w walce o swojÄ… tożsamość, jak i na pÅ‚aszczyźnie filozoficznej. Efektem tych zmagaÅ„ byÅ‚o osiÄ…gniÄ™cie pokory – najtrudniejszej z cnót czÅ‚owieka i badacza. Dopiero wtedy usÅ‚yszaÅ‚a gÅ‚os, który byÅ‚ PrawdÄ…. Jak sama mówi: „PozostaÅ‚a mi wprawdzie bystrość w dostrzeganiu sÅ‚aboÅ›ci drugich, jednak nie wykorzystywaÅ‚am już jej, aby ranić bliźnich w najczulsze miejsca, lecz raczej staraÅ‚am siÄ™ ich oszczÄ™dzać. (...) PrzekonaÅ‚am siÄ™ bowiem, że tylko wyjÄ…tkowo ludzie poprawiajÄ… siÄ™ z bÅ‚Ä™dów, gdy mówi im siÄ™ »sÅ‚owa prawdy«; pomaga to jedynie wówczas, gdy sami na serio pragnÄ… być lepszymi i upoważniajÄ… nas do takiej krytyki”.
UsÅ‚yszenie gÅ‚osu Prawdy z uwagi na mÄ…drość pÅ‚ynÄ…cÄ… z wiedzy Krzyża odsunęło od Edyty, jak i ode mnie, „pretensje swego ja”, ale też wyzwoliÅ‚o we mnie radość z istnienia, radość z bycia posÅ‚usznÄ… Bogu. DaÅ‚o mi też możność zrozumienia, co to jest radość doskonaÅ‚a – czyli dar radosnego znoszenia upokorzeÅ„, a także, co to jest radość paschalna, a wiÄ™c radość peÅ‚na – radość z miÅ‚oÅ›ci aż po Krzyż; radość pojmujÄ…ca i obejmujÄ…ca narodziny i Å›mierć. Radość nadnaturalna, przygotowana przez wyrzeczenie, upokorzenie i posÅ‚uszeÅ„stwo – przez przekroczenie siebie. Dopiero przez ten etap drogi E. Stein i jej dzieÅ‚o Wiedza Krzyża przestaÅ‚am siÄ™ lÄ™kać i zrozumiaÅ‚am siebie, drugiego czÅ‚owieka i życie. ZrozumiaÅ‚am, że najwiÄ™kszymi realistami sÄ… Å›wiÄ™ci, do czego przekonywaÅ‚ mnie usilnie mój Ojciec; że to wÅ‚aÅ›nie oni Niebo – to, co najbardziej istotne i prawdziwe – osiÄ…gajÄ… już tu – na ziemi.