Autor: Świadectwo,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 5/2006 → Rodzina
UczÄ™szczaliÅ›my do jednego liceum, ale nie zwracaliÅ›my na siebie uwagi. Kiedy byÅ‚am na studiach, mieszkaliÅ›my w tym samym akademiku. Wtedy zaczÄ™liÅ›my siÄ™ częściej spotykać i tak siÄ™ to potoczyÅ‚o. Regularnie uczestniczyliÅ›my w spotkaniach duszpasterstwa akademickiego. Marcin nie ukrywaÅ‚, że chodzi tam gÅ‚ównie ze wzglÄ™du na mnie, chociaż miaÅ‚ bardzo nieprzeciÄ™tnÄ… wiarÄ™. Bóg byÅ‚ dla niego kimÅ› bardzo konkretnym i ważnym. Ja jeszcze w szkole Å›redniej uczestniczyÅ‚am w spotkaniach oazowych, kilka razy byÅ‚am też na wakacyjnych rekolekcjach. Chyba po czwartym roku studiów postanowiliÅ›my razem pójść na pieszÄ… pielgrzymkÄ™ do CzÄ™stochowy.
Obojgu nam idea pielgrzymowania bardzo odpowiadaÅ‚a. Na kolejnej pielgrzymce podjÄ™liÅ›my decyzjÄ™ o naszym Å›lubie, ale mocno wewnÄ™trznie pragnÄ…c, aby odbyÅ‚ siÄ™ on wÅ‚aÅ›nie w czasie pielgrzymki. Na miejsce skÅ‚adania sobie przysiÄ™gi małżeÅ„skiej wybraliÅ›my nasze diecezjalne sanktuarium, które pielgrzymka nawiedzaÅ‚a w drugim dniu wÄ™drowania. O podjÄ™tej decyzji poinformowaliÅ›my rodziców. Ich reakcja byÅ‚a bardzo przeciwna, czego zresztÄ… siÄ™ spodziewaliÅ›my. Jednak rodzice musieli siÄ™ zgodzić na nasz Å›lub, gdyż oboje byliÅ›my już po studiach, mieliÅ›my pracÄ™ i byliÅ›my samodzielni. Autobus z gośćmi weselnymi dojechaÅ‚ do wspomnianego sanktuarium, a po Å›lubie odbyÅ‚o siÄ™ przyjÄ™cie, na którym oprócz rodziny goÅ›ciliÅ›my caÅ‚Ä… pielgrzymkÄ™.
Jestem wdziÄ™czna Bogu, że od poczÄ…tku naszej znajomoÅ›ci mieliÅ›my oboje gÅ‚Ä™bokie pragnienie trwania w czystoÅ›ci. Marcin zawsze zgadzaÅ‚ siÄ™ z moim punktem widzenia, gdyż nade wszystko chciaÅ‚ postÄ™pować w zgodzie z wÅ‚asnym sumieniem. W czasie studiów, chyba po kolejnych rekolekcjach wakacyjnych, rozpoczęłam poznawanie naturalnych metod regulacji poczęć: mierzyÅ‚am temperaturÄ™, prowadziÅ‚am obserwacje i wszystko zaznaczaÅ‚am na karcie obserwacji; konsultowaÅ‚am to również z paniÄ… w poradni. MiaÅ‚am Å›wiadomość, że jest to ważny element przygotowania do małżeÅ„stwa. Kiedy nasza więź uczuciowa siÄ™ pogÅ‚Ä™biaÅ‚a, powiedziaÅ‚am Marcinowi o tym, że pragnÄ™ wytrwać w czystoÅ›ci do dnia Å›lubu, ale też chcÄ™, aby nasze pożycie opieraÅ‚o siÄ™ na metodzie zgodnej z naukÄ… KoÅ›cioÅ‚a. Na szczęście byliÅ›my w tej kwestii jednomyÅ›lni. W moim przypadku to formacja religijna w oazie, rekolekcje oraz pielgrzymki uÅ‚atwiÅ‚y mi wyrobienie sobie zaufania do KoÅ›cioÅ‚a, przekonania, że jeżeli jesteÅ›my wierzÄ…cy, to nie może być innego myÅ›lenia i postÄ™powania niż to, które jest zgodne z naukÄ… KoÅ›cioÅ‚a.
U mojego męża byÅ‚o inaczej. Dla niego nadrzÄ™dnÄ… wartoÅ›ciÄ… byÅ‚ Bóg, dlatego źródÅ‚em siÅ‚y do trwania w czystoÅ›ci przedmałżeÅ„skiej i małżeÅ„skiej byÅ‚o dlaÅ„ pragnienie postÄ™powania zgodnie z Dekalogiem, z wolÄ… Stwórcy. ImponowaÅ‚a mi jego konsekwencja i klarowność poglÄ…dów. Intuicyjnie wyczuwaliÅ›my, że czystość przedmałżeÅ„ska bardzo siÄ™ opÅ‚aca i że jest to wartość sama w sobie. ChcieliÅ›my wytrwać w dziewictwie, bo wiedzieliÅ›my, że to bÄ™dzie najpiÄ™kniejszy dar, jaki sobie zÅ‚ożymy w dniu Å›lubu. Wprawdzie nie byÅ‚o Å‚atwo, gdyż chodziliÅ›my z sobÄ… 4 i póÅ‚ roku, ale wytrwaliÅ›my.
Po latach naszego małżeÅ„stwa, kiedy mieliÅ›my już dwoje dzieci, zaczÄ™liÅ›my dostrzegać, że z naszym współżyciem nie wszystko jest dobrze. CzÄ™sto miaÅ‚am odczucie, że jestem napastowana, zamykaÅ‚am siÄ™ w sobie. Mąż stawaÅ‚ siÄ™ rozdrażniony, a ja ulegaÅ‚am. Coraz częściej nie spaliÅ›my z sobÄ…, ja szÅ‚am spać do dzieci. CoÅ› nie graÅ‚o. TrwaÅ‚o to do momentu, kiedy do naszych rÄ…k trafiÅ‚ kolejny numer czasopisma MiÅ‚ujcie siÄ™!. ByÅ‚o tam także Å›wiadectwo jakiegoÅ› małżeÅ„stwa. To Marcin trafiÅ‚ na ten tekst. Nie pamiÄ™tam, kto byÅ‚ jego autorem, ale treść dotyczyÅ‚a czystoÅ›ci małżeÅ„skiej. Kiedy mąż przeczytaÅ‚ ten artykuÅ‚, przybiegÅ‚ do mnie i odczytaÅ‚ mi go gÅ‚oÅ›no. Bardzo wyraźnie uÅ›wiadomiliÅ›my sobie wówczas, że nasze nieporozumienia i napiÄ™cia majÄ… przyczynÄ™ w braku konsekwencji. Owszem, stosowaliÅ›my metodÄ™ naturalnÄ…, ale jednoczeÅ›nie pozwalaliÅ›my sobie na różne zachowania, uniki w dniach pÅ‚odnych. W zasadzie współżyliÅ›my, kiedy chcieliÅ›my, majÄ…c zasÅ‚onÄ™ w postaci myÅ›lenia, że przecież nie stosujemy antykoncepcji.
Wspomniany tekst byÅ‚ dla nas olÅ›nieniem. OczywiÅ›cie, poczÄ…tkowo byÅ‚ bunt, ale kiedy emocje ustaÅ‚y, zrozumieliÅ›my, że jest to bardzo logiczne. Już nastÄ™pnego dnia wprowadziliÅ›my tÄ™ zasadÄ™ – caÅ‚kowity radykalizm: współżycie tylko w dniach niepÅ‚odnych albo w czasie pÅ‚odnych, kiedy zapragnÄ™liÅ›my kolejnego dziecka – i nic wiÄ™cej, żadnego kombinowania. Na „wyniki” czekaliÅ›my okoÅ‚o trzech tygodni. W nasz zwiÄ…zek weszÅ‚a jakaÅ› nieopisana Å›wieżość. OkazaÅ‚o siÄ™, że wszelkie nasze wÄ…tpliwoÅ›ci, obawy, że nie jest możliwe wytrzymanie we wstrzemięźliwoÅ›ci mniej wiÄ™cej dwa tygodnie, zniknęły w jednej chwili. Mówienie, że jakość naszego współżycia zmieniÅ‚a siÄ™ caÅ‚kowicie, potwierdza siÄ™ także i w tym, że w okresie niepÅ‚odnym, po koniecznej wstrzemięźliwoÅ›ci, mówiÄ…c trochÄ™ humorystycznie, to ja czÄ™sto „napastujÄ™” swego męża, a on ucieka od współżycia, nie majÄ…c już siÅ‚. Pod koniec dni pÅ‚odnych czekamy na siebie z ogromnÄ… Å›wieżoÅ›ciÄ…, pragnÄ…c siebie jak w narzeczeÅ„stwie. Cykl u kobiety jest „skonstruowany” idealnie. Już pod koniec dni niepÅ‚odnych, kiedy nastÄ™puje nasycenie siÄ™ bliskoÅ›ciÄ… cielesnÄ…, otrzymuje siÄ™ kilkanaÅ›cie dni na odpoczynek.
Element sÅ‚użby i wzajemnej ofiary w naszym współżyciu jest wieloraki. Na poczÄ…tku byÅ‚ to z mojej strony trud poznawania metody, rozmów, pomiaru temperatury. Ale zawsze przyÅ›wiecaÅ‚a mi myÅ›l, że robiÄ™ to dla dobra naszego małżeÅ„stwa. Po okresie niekonsekwencji, o której wspominaliÅ›my, kiedy na tej pÅ‚aszczyźnie życie ukÅ‚ada siÄ™ nam bardzo harmonijnie, może odczekanie kilkunastu dni jest ofiarÄ… – bardziej ze strony męża – ale nie traktujemy już tego w takich kategoriach. Można powiedzieć, że nie jest to już żadna ofiara, ale raczej naturalny element miÅ‚oÅ›ci, która nas Å‚Ä…czy i która staje siÄ™ bardzo czysta, nieskażona.
Owszem, byÅ‚y takie okresy wiÄ™kszej wzajemnej ofiary. Po porodach zachowywaliÅ›my caÅ‚kowitÄ… wstrzemięźliwość do mojej pierwszej miesiÄ…czki. W przypadku ostatniego dziecka trwaÅ‚o to osiem miesiÄ™cy. ByÅ‚o to duże wyrzeczenie, okres możliwoÅ›ci poniesienia wiÄ™kszej ofiary, bardzo wzmacniajÄ…cy nasze małżeÅ„stwo. Bardzo dużo modliliÅ›my siÄ™ w tej intencji, aby wytrwać. PodejmujÄ…c tÄ™ ofiarÄ™, przyjmowaliÅ›my intencjÄ™ trwania we wzajemnej miÅ‚oÅ›ci i rozwoju naszego uczucia. W intencji tej wymienialiÅ›my także nasze dzieci, szczególnie to, które siÄ™ narodziÅ‚o. Mamy ich troje, ale jesteÅ›my otwarci na kolejne. Nikomu o tym nie mówiliÅ›my, tylko naszemu ksiÄ™dzu proboszczowi, który jest naszym duchowym opiekunem.