Autor: Catalina Rivas,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 4/2004 → Temat numeru
W poprzednim numerze drukowaliÅ›my fragmenty zapisków boliwijskiej stygmatyczki, Cataliny Rivas (Katyi), w których przekazaÅ‚a ona Å›wiatu objawienia Jezusa i Maryi na temat Eucharystii. Wielu osobom pomogÅ‚o to owocniej przeżywać MszÄ™ Å›w. Tym razem publikujemy niezwykÅ‚Ä… wizjÄ™ Cataliny dotyczÄ…cÄ… chwili Å›mierci jej mamy. W widzeniu Katya zobaczyÅ‚a siebie i zebranych wokóÅ‚ Å‚óżka konajÄ…cej oraz wszystko, co siÄ™ dziaÅ‚o w tym dniu.
Dziesięć dni po Å›mierci mojej mamy, kiedy koÅ„czyÅ‚am porannÄ… modlitwÄ™, Jezus poprosiÅ‚ mnie, abym pozostaÅ‚a jeszcze kilka minut w pokoju. Nagle, jak w filmie, przed moimi oczami przesunęły siÄ™ sceny, które siÄ™ wówczas wydarzyÅ‚y.
Ostatnia droga
Mama leżaÅ‚a w swoim Å‚óżku. WÅ‚aÅ›nie z bratem poÅ‚ożyliÅ›my jÄ… na prawym boku. Kiedy wycieraÅ‚am krew, która leciaÅ‚a jej z nosa, skierowaÅ‚a wzrok ponad mojÄ… gÅ‚owÄ™, w kierunku okna. ChwyciÅ‚a mocno mojÄ… rÄ™kÄ™ i powiedziaÅ‚a: „ChcÄ™, abyÅ› zostaÅ‚a ze mnÄ…”. „Boisz siÄ™, mamo?” – zapytaÅ‚am jÄ… zaniepokojona. „Nie, nie bojÄ™ siÄ™, ale chcÄ™, abyÅ› zostaÅ‚a ze mnÄ…”.
W tym momencie zobaczyÅ‚am ludzi, którzy stanÄ™li za nami, po prawej stronie chorej. RozpoznaÅ‚am Å›w. Józefa, Å›w. Antoniego Padewskiego, Å›w. Różę z Limy, Å›w. Dominika Guzma i Å›w. Sylwestra. Obok nich staÅ‚ przystojny mÅ‚odzieniec „Leopold” – AnioÅ‚ Stróż mamy. ModliÅ‚ siÄ™ na klÄ™czkach i jednoczeÅ›nie czule gÅ‚askaÅ‚ chorÄ… po gÅ‚owie. Modlili siÄ™ także inni zebrani: mężczyźni i kobiety, mÅ‚odzi i starzy, w sumie okoÅ‚o 40 osób. Jeden z mÅ‚odych mężczyzn, ubrany w biaÅ‚Ä… albÄ™, trzymaÅ‚ w rÄ™kach maÅ‚Ä…, zÅ‚otÄ… czaszÄ™ i czyniÅ‚ coÅ› na ksztaÅ‚t kadzenia – wkÅ‚adaÅ‚ rÄ™ce w misÄ™ i wydobyty w ten sposób dym kierowaÅ‚ ku górze. Tym gestem sprawiaÅ‚ wrażenie, że przeszkadza zÅ‚ym duchom zbliżyć siÄ™ do umierajÄ…cej. MÅ‚ody mężczyzna poruszaÅ‚ ustami, jakby odmawiaÅ‚ jakÄ…Å› modlitwÄ™. Potem przeÅ‚ożyÅ‚ naczynie do drugiej rÄ™ki i ponownie wykonaÅ‚ gest przypominajÄ…cy kadzenie. ChodziÅ‚ dookoÅ‚a wszystkich osób zgromadzonych wokóÅ‚ Å‚óżka. ByÅ‚am zaskoczona tak dużą liczbÄ… zebranych. Jezus zwróciÅ‚ siÄ™ do mnie i wyjaÅ›niÅ‚ mi: „To sÄ… jej Å›wiÄ™ci patronowie oraz dusze, którym pomogÅ‚a osiÄ…gnąć zbawienie poprzez swoje modlitwy i cierpienia. Przybyli teraz towarzyszyć jej w ostatniej drodze, choć nawet ich nie znaÅ‚a”.
Kiedy poÅ‚ożyliÅ›my mamÄ™ na drugim boku, by jÄ… przebrać, powiedziaÅ‚a: „Już czas, abym z nimi poszÅ‚a” i spojrzaÅ‚a przez moje ramiÄ™. ZaÅ›piewaliÅ›my psalm, a ona powtarzaÅ‚a za nami. Z jej oczu można byÅ‚o wyczytać zdumienie, tak jakby kontemplowaÅ‚a coÅ›, czego nie sposób wyrazić sÅ‚owami. PoprosiÅ‚a, abyÅ›my wÅ‚Ä…czyli Å›wiatÅ‚o. ZrobiliÅ›my tak, choć wiedzieliÅ›my, że jej spojrzenie wykracza już poza ziemskie granice. Åšcisnęła mocno mojÄ… dÅ‚oÅ„ i powiedziaÅ‚a: „ÅšwiÄ™ty Boże, teraz!... ÅšwiÄ™ty Boże, teraz!...”. PomyÅ›laÅ‚am, że chce mnie w ten sposób zachÄ™cić do powtarzania krótkiej modlitwy: „ÅšwiÄ™ty Boże, ÅšwiÄ™ty Mocny, ÅšwiÄ™ty a NieÅ›miertelny, zmiÅ‚uj siÄ™ nad nami i nad caÅ‚ym Å›wiatem!”. WypowiedziaÅ‚a kilkakrotnie sÅ‚owa tej modlitwy, a po chwili rzekÅ‚a naglÄ…cym gÅ‚osem: „MuszÄ™ już iść...”. Zaczęła poruszać nogami, tak jakby gdzieÅ› szÅ‚a, i na koniec zawoÅ‚aÅ‚a: „Nie zatrzymujcie mnie!”. Po czym jeszcze raz powtórzyÅ‚a: „ÅšwiÄ™ty Boże, ÅšwiÄ™ty Mocny... ZmiÅ‚uj siÄ™ nade mnÄ… i nad caÅ‚ym Å›wiatem”.
Wspólnie ze wszystkimi bliskimi, którzy zebrali siÄ™ w ostatniej godzinie wokóÅ‚ mamy, odmawialiÅ›my koronkÄ™ do Bożego MiÅ‚osierdzia. W tym czasie konajÄ…ca zanosiÅ‚a wÅ‚asne modlitwy, z naciskiem powtarzajÄ…c: „Ojcze, mojego ducha! Teraz!... Teraz!...”. ZaczÄ™liÅ›my wiÄ™c mówić: „Ojcze, w Twoje rÄ™ce powierzam mojego ducha”, wierzÄ…c, iż to wÅ‚aÅ›nie zdanie mama chciaÅ‚a powiedzieć. PowtórzyÅ‚a nasze sÅ‚owa, dajÄ…c do zrozumienia, że dobrze odczytaliÅ›my jej intencje.
ZobaczyÅ‚am, że za nami, po lewej stronie chorej, zjawiÅ‚a siÄ™ inna grupa osób. WÅ›ród nich rozpoznaÅ‚am mojego ojca, jednÄ… z babć, ciociÄ™, która mieszkaÅ‚a z nami. Przybyli też inni ludzie, ale ich twarzy nie widziaÅ‚am wyraźnie. ByÅ‚am oszoÅ‚omiona tym, co zobaczyÅ‚am, ale jednoczeÅ›nie staraÅ‚am siÄ™ skupić na mamie. Nagle Å›wiatÅ‚o padÅ‚o przed niÄ… i zobaczyÅ‚am chór anioÅ‚ów, którzy Å›piewajÄ…c, schodzili z wysokoÅ›ci niebieskich. Ustawili siÄ™ w dwóch rzÄ™dach, a kiedy zbliżyli siÄ™ do nas, rozdzielili siÄ™, tworzÄ…c krÄ…g wokóÅ‚ zebranych. ByÅ‚a to bardzo uroczysta chwila. W tym momencie mama powiedziaÅ‚a, jakby zwracajÄ…c siÄ™ do osób, które przybyÅ‚y towarzyszyć jej w ostatniej drodze: „Poczekajcie, muszÄ™ najpierw zobaczyć MatkÄ™ Bożą!”. Mój brat powiedziaÅ‚: „Mamo, Jezus jest tutaj. Czeka już na ciebie...”. PowiedziaÅ‚ tak, ponieważ wczeÅ›niej mama wspomniaÅ‚a, że widzi Jezusa. OdpowiedziaÅ‚a: „MuszÄ™ jeszcze zobaczyć MaryjÄ™”. Wiele razy sÅ‚yszaÅ‚a bowiem, że Maryja przychodzi po dusze tych, którzy w godzinie Å›mierci odmawiajÄ… różaniec. PodaliÅ›my mamie obrazek Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, myÅ›lÄ…c, że o to wÅ‚aÅ›nie prosiÅ‚a. Nagle powiedziaÅ‚a: „WidzÄ™ JÄ… tam; jest tam... uciekajmy siÄ™ do Mamity (Mamusi)! Musimy prosić JÄ… o przebaczenie...”.
Czułe objęcie Matki
W tym momencie zobaczyÅ‚am MatkÄ™ Bożą schodzÄ…cÄ… z niebios. UnoszÄ…c siÄ™ nad ziemiÄ…, stanęła na wysokoÅ›ci stóp umierajÄ…cej. ZobaczyÅ‚am, jak Maryja wyciÄ…ga swoje rÄ™ce w kierunku chorej. Mama także wyciÄ…gnęła swoje tak, jakby chciaÅ‚a otrzymać coÅ› lub dotknąć czegoÅ›. Matka Boża podaÅ‚a jej rÄ™kÄ™. Wówczas mama straciÅ‚a Å›wiadomość, a po chwili oddaÅ‚a ostatnie tchnienie.
Kiedy jeszcze gÅ‚owa zmarÅ‚ej opieraÅ‚a siÄ™ na moich rÄ™kach, pomyÅ›laÅ‚am, że caÅ‚e widzenie zaraz zniknie. ByÅ‚am jednak Å›wiadkiem, jak nagle dusza mamy oddziela siÄ™ od ciaÅ‚a i unosi nad ziemiÄ…. NastÄ™pnie zbliżyÅ‚a siÄ™ do Matki Bożej, która wrÄ™czyÅ‚a jej biaÅ‚Ä… sukniÄ™, dopasowujÄ…c rozmiar do koszuli nocnej, którÄ… mama miaÅ‚a na sobie. ZobaczyÅ‚am natychmiast mamÄ™ ubranÄ… w tÄ™ sukienkÄ™. Twarz Maryi wyrażaÅ‚a wielkÄ… Å‚agodność. UÅ›miechnęła siÄ™ i objęła mamÄ™. Ta także uÅ›ciskaÅ‚a MatkÄ™ Bożą i oparÅ‚a swÄ… gÅ‚owÄ™ na Jej ramieniu. Na koniec obie wzniosÅ‚y siÄ™ do nieba wraz z osobami, które je otaczaÅ‚y. Pokój opustoszaÅ‚ prawie caÅ‚kowicie. Wreszcie na znak Å›w. Józefa Å›w. Sylwester pobÅ‚ogosÅ‚awiÅ‚ nam, a potem obaj zniknÄ™li.
Jezus powiedziaÅ‚ uroczyÅ›cie: „Opowiedz o tym Å›wiatu, aby wszyscy ludzi cenili danÄ… Å‚askÄ™ bycia przy umierajÄ…cych, którzy odchodzÄ… z tego Å›wiata wspomagani przez Niebiosa. Zaangażowanie musi być caÅ‚kowite, ponieważ w takiej chwili część niebios jest obecna w pokoju. W tym momencie bowiem Bóg nawiedza to miejsce”.
Kiedy skoÅ„czyÅ‚o siÄ™ widzenie, uklÄ™kÅ‚am i pÅ‚aczÄ…c, podziÄ™kowaÅ‚am Bogu, że daÅ‚ tÄ™ Å‚askÄ™ i pozwoliÅ‚ mi zobaczyć ten cud. Dzisiaj mówiÄ™ o tym Å›wiatu, byÅ›my wszyscy zdali sobie sprawÄ™ z wagi momentu Å›mierci i byli Å›wiadomi obowiÄ…zku, jaki na nas spoczywa wobec umierajÄ…cych. Nasza pomoc w godzinie Å›mierci jest potrzebna, by mogli oni rozpocząć szczęśliwie drogÄ™ ku wiecznoÅ›ci Bożej miÅ‚oÅ›ci.
Zapewnić duszy pokój
ParÄ™ dni później, kiedy odmawiaÅ‚am koronkÄ™ do Bożego MiÅ‚osierdzia, usÅ‚yszaÅ‚am gÅ‚os Jezusa: „Zwróć uwagÄ™ na to, co bÄ™dziesz widzieć. Nie lÄ™kaj siÄ™, konieczne jest bowiem, abyÅ› to zobaczyÅ‚a”.
UjrzaÅ‚am salÄ™ szpitalnÄ…, w której znajdowaÅ‚ siÄ™ mężczyzna w wieku 50-65 lat (nie mogÅ‚am dokÅ‚adniej okreÅ›lić jego wieku ze wzglÄ™du na jego chorobÄ™ i zmizerowanie). Przy konajÄ…cym czuwaÅ‚o kilka osób, część z nich pÅ‚akaÅ‚a. Wszyscy byli Å›wiadomi, że mężczyzna umiera. Jego ciaÅ‚o byÅ‚o wykrzywione z bólu, zaÅ› z jego ust wydobywaÅ‚ siÄ™ rozpaczliwy krzyk buntu przeciw nadchodzÄ…cej Å›mierci. WoÅ‚aÅ‚ ze zÅ‚oÅ›ciÄ…, trzÄ™sÄ…c siÄ™ caÅ‚y: „Dlaczego umieram...?! Jak Bóg mógÅ‚ dopuÅ›cić do mojej Å›mierci...?! Zróbcie coÅ›... Ja nie chcÄ™ umierać!”. Widać byÅ‚o jego walkÄ™, cierpienie, brak pokoju. UderzyÅ‚o mnie, że ludzie, którzy byli przy nim, nie przyczynili siÄ™ w żaden sposób do tego, by uspokoić jego duszÄ™. Nikt siÄ™ nie modliÅ‚.
Na zewnÄ™trznym korytarzu znajdowaÅ‚o siÄ™ patio, na którym stali ludzie i rozmawiali, Å›miali siÄ™; niektórzy pili i palili papierosy. Byli oni caÅ‚kowicie nieÅ›wiadomi wyjÄ…tkowego momentu, jaki niedaleko nich przeżywaÅ‚ mężczyzna peÅ‚en niepokoju. Dla nich byÅ‚o to zwykÅ‚e spotkanie towarzyskie.
Potem zobaczyÅ‚am nadchodzÄ…cÄ… siostrÄ™ zakonnÄ…, która, jak mi wyjaÅ›niÅ‚ Jezus, zostaÅ‚a posÅ‚ana przez Jego MatkÄ™. ZobaczyÅ‚am także MaryjÄ™, jak patrzy na tÄ™ scenÄ™ z odlegÅ‚oÅ›ci. Jej rÄ™ce zÅ‚ożone byÅ‚y do modlitwy, zaÅ› z oczu Jej pÅ‚ynęły Å‚zy. Obok umierajÄ…cego znajdowaÅ‚ siÄ™ jego AnioÅ‚ Stróż z bardzo smutnym wyrazem twarzy. JednÄ… rÄ™kÄ… zakrywaÅ‚ swoje oblicze, a drugÄ… trzymaÅ‚ chorego. Potem anioÅ‚ wstaÅ‚ i rÄ™koma próbowaÅ‚ odstraszyć zÅ‚e duchy, które w wielkiej liczbie zbliżaÅ‚y siÄ™ do mężczyzny. MiaÅ‚y one gÅ‚owy rogaczy, niedźwiedzi i koni, ich ciaÅ‚a byÅ‚y zaÅ› strasznie powykrÄ™cane.
Zakonnica weszÅ‚a do sali, w której znajdowaÅ‚ siÄ™ umierajÄ…cy mężczyzna, stanęła przy jego Å‚óżku i chwyciÅ‚a chorego za rÄ™kÄ™. ChciaÅ‚a dać mu Å›wiÄ™ty obrazek, tÅ‚umaczÄ…c coÅ›. Mężczyzna jednak podniósÅ‚ swoje rÄ™ce w geÅ›cie odmowy. Siostra jeszcze raz nalegaÅ‚a i próbowaÅ‚a wrÄ™czyć mu obrazek, lecz wzburzony umierajÄ…cy resztkÄ… siÅ‚, jakie jeszcze miaÅ‚, okazaÅ‚, że odrzuca jej pomoc. Zakonnica opuÅ›ciÅ‚a salÄ™ bardzo smutna. Na korytarzu zaczęła modlić siÄ™ różaÅ„cem. Ludzie, którzy na niÄ… patrzyli, naÅ›miewali siÄ™ z niej i drwili. Nie zdawali sobie zupeÅ‚nie sprawy z wagi, jakÄ… ma modlitwa w tym wyjÄ…tkowym momencie. Siostra zaprosiÅ‚a ich do modlitwy, ale ich oczy i wyraz twarzy wyrażaÅ‚y jednoznacznie, że nie zamierzajÄ… siÄ™ do niej przyÅ‚Ä…czyć.
ParÄ™ minut później mężczyzna zmarÅ‚. ZobaczyÅ‚am, że w momencie, kiedy jego dusza unosiÅ‚a siÄ™ nad ziemiÄ…, wszystkie zÅ‚e duchy wskoczyÅ‚y na niÄ…, rozszarpujÄ…c jÄ…, jak dzikie zwierzÄ™ta, wilki, psy, wydzierajÄ…ce sobie zdobycz. Nagle anioÅ‚ stanÄ…Å‚ przed nimi i z podniesionÄ… rÄ™kÄ… rozkazaÅ‚: „PrzestaÅ„cie! Pozwólcie mu iść. Najpierw musi stanąć przed tronem Bożym na sÄ…d”.
Niektórzy ludzie zaczÄ™li rozpaczliwie, wrÄ™cz histerycznie, pÅ‚akać nad zmarÅ‚ym. ZrozumiaÅ‚am, jak wielka jest różnica miÄ™dzy takim odejÅ›ciem a sytuacjÄ…, kiedy żegna siÄ™ duszÄ™ odchodzÄ…cÄ… w pokoju i pokÅ‚adajÄ…cÄ… nadziejÄ™ w Bożym miÅ‚osierdziu.