Na furtÄ™ naszego klasztoru przy ul. Kopernika w Krakowie przyszÅ‚a kobieta. ByÅ‚a w Å›rednim wieku, jednak bardzo zniszczona przez życie. ChciaÅ‚a rozmawiać z pewnym ksiÄ™dzem, który, jako kapelan, przebywaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie w klinice neurochirurgicznej. Portier zawoÅ‚aÅ‚ mnie, gdyż zastÄ™powaÅ‚em nieobecnego kapÅ‚ana.
Kiedy usiedliśmy razem na furcie, zaczęła opowieść o swoim mężu pijaku. Pił nałogowo jeszcze w okresie narzeczeńskim. To nieustanne pijaństwo czyniło go coraz bardziej nieczułym na potrzeby powiększającej się rodziny. Pod wpływem alkoholu budował w sobie nienawiść do żony i dzieci. Bywało, że gdy pijany wracał do domu i widział kupione dla małych dzieci mleko, wylewał je do zlewu, żeby nie mogły go wypić. Doprowadził do tego, że dorastający synowie bardzo wcześnie zaczęli sięgać po alkohol, co doprowadziło ich do nałogowego pijaństwa.
Kiedy owa kobieta ujawniaÅ‚a ten straszny kierat i udrÄ™kÄ™ życia, pytaÅ‚em siebie w sercu, dlaczego mi wszystko to opowiada. Ona, jakby czytajÄ…c w moich myÅ›lach, przerwaÅ‚a swÄ… dramatycznÄ… opowieść i powiedziaÅ‚a: „ProszÄ™ ksiÄ™dza, mój mąż doszedÅ‚ do takiego stanu, że zaczÄ…Å‚ pić wszystko, co miaÅ‚o w sobie alkohol. Wczoraj, wracajÄ…c do domu zataczajÄ…cym siÄ™ krokiem, potknÄ…Å‚ siÄ™ i upadÅ‚ tak niefortunnie, że uderzyÅ‚ gÅ‚owÄ… o krawężnik. ZabraÅ‚o go z ulicy pogotowie ratunkowe. Od kilkunastu godzin leży w stanie krytycznym w klinice neurochirurgii na ul. Botanicznej”. I kilkakrotnie dodaÅ‚a ze Å‚zami w oczach: „ProszÄ™ ksiÄ™dza, proszÄ™ pójść do niego, proszÄ™ siÄ™ pomodlić za niego, bo jest w niebezpieczeÅ„stwie wiecznego potÄ™pienia”.
Zaraz po rozmowie z tÄ… kobietÄ… poszedÅ‚em do kliniki. ZnalazÅ‚em owego mężczyznÄ™ leżącego w agonii. ByÅ‚ spokojny jak baranek. OddychaÅ‚ dziÄ™ki aparaturze. PodszedÅ‚em do jego Å‚óżka i zaczÄ…Å‚em odmawiać koronkÄ™ do Bożego miÅ‚osierdzia. Po chwili w mojej gÅ‚owie pojawiÅ‚y siÄ™ sÅ‚owa, które Pan Jezus wypowiedziaÅ‚ do Å›w. Faustyny Kowalskiej: „Choćby dusza byÅ‚a jak rozkÅ‚adajÄ…cy siÄ™ trup, jeÅ›li zwróci siÄ™ siÄ™ do mojego MiÅ‚osierdzia, Ja tej duszy nie odtrÄ…cÄ™”. PotÄ™ga tych sÅ‚ów w tej sytuacji, przy tym czÅ‚owieku, byÅ‚a jak bÅ‚ysk z jasnego nieba. Mężczyzna zmarÅ‚ po niedÅ‚ugim czasie.