Autor: ks. Mieczysław Piotrowski TChr,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 5/2001 → NajwiÄ™ksze nawrócenia XX wieku
Publikujemy drugÄ… część historii nawrócenia niemieckiego Å»yda Karla Sterna, wybitnego naukowca, psychiatry, w latach czterdziestych i pięćdziesiÄ…tych XX wieku najwiÄ™kszej naukowej sÅ‚awy Uniwersytetu McGilla w Montrealu. Jego autobiograficzna opowieść The Pillar of Fire, wydana po raz pierwszy w 1951 r. stanowi prawdziwÄ… perÅ‚Ä™ Å›wiatowej literatury. Ukazuje fascynujÄ…cÄ… przygodÄ™ odkrywania peÅ‚ni Prawdy w KoÅ›ciele katolickim. We wstÄ™pie do swojej autobiografii Stern stwierdza za F. Dostojewskim, że wszystko na Å›wiecie zależy od odpowiedzi na proste pytanie: czy Jezus z Nazaretu byÅ‚ wcielonym Bogiem?
W styczniu 1934 r., po przejÅ›ciu ciężkiej grypy, Karl Stern zachorowaÅ‚ na gruźlicÄ™ prosówkowÄ…, bardzo trudnÄ… do wyleczenia. Karl byÅ‚ przekonany, że wkrótce umrze. KilkanaÅ›cie miesiÄ™cy przebywaÅ‚ w prywatnym sanatorium w Szwarcwaldzie. Przez caÅ‚y czas pobytu musiaÅ‚ leżeć w Å‚óżku nie widujÄ…c nikogo prócz pielÄ™gniarek i lekarzy. MiaÅ‚ dużo czasu na przemyÅ›lenie ważnych, życiowych spraw. Pod koniec 1934 r., ku zdumieniu wszystkich, z jego pÅ‚uc zniknęły wszelkie Å›lady gruźlicy. Karl mógÅ‚ wrócić do Monachium.
Rok 1935 byÅ‚ dla Sterna okresem intensywnych zmagaÅ„ i poszukiwaÅ„ duchowych. Nigdy nie interesowaÅ‚y go zwyczajowe dowody na istnienie Boga. Jako naukowiec wiedziaÅ‚, że na przykÅ‚ad w jednej komórce nerwowej zachodzÄ… tak nieskoÅ„czenie skomplikowane procesy, że wszyscy laureaci nagrody Nobla razem wziÄ™ci nie byliby w stanie ich odtworzyć. Nie potrzebowaÅ‚ wiÄ™c innych dowodów na istnienie Boga. Dla niego, jako naukowca byÅ‚o oczywiste, że Å›wiat nie jest bezsensownym dzieÅ‚em przypadku. Nie może wiÄ™c być niezgodnoÅ›ci miÄ™dzy naukÄ… a religiÄ…, w sensie wiary w PierwszÄ… PrzyczynÄ™, w Stworzyciela. DoszedÅ‚ do przekonania, że rozum jest udoskonalany przez wiarÄ™, dlatego naukowiec ateista musi zmagać siÄ™ z poważnymi wewnÄ™trznymi konfliktami.
Problemem, który nie dawaÅ‚ mu spokoju byÅ‚a odpowiedź na pytanie: czy Jezus Chrystus byÅ‚ prawdziwym Bogiem? Intensywnie uczyÅ‚ siÄ™ jÄ™zyka hebrajskiego, uczestniczyÅ‚ w nabożeÅ„stwach w synagodze, utrzymywaÅ‚ przyjacielskie kontakty zarówno z pobożnymi Å»ydami jak i z gÅ‚Ä™boko wierzÄ…cymi chrzeÅ›cijanami. DoszedÅ‚ wtedy do niezwykle ważnego przekonania, że chrzeÅ›cijaÅ„stwo uznaje wszystko, w co wierzÄ… Å»ydzi, dodajÄ…c do tego jedno twierdzenie: że prawdziwy Bóg staÅ‚ siÄ™ prawdziwym czÅ‚owiekiem. Ponieważ chrzeÅ›cijaÅ„stwo nie odrzuca żadnych prawd objawionych w Starym Testamencie, a tylko dodaje twierdzenie o boskoÅ›ci Jezusa, dlatego nie może być traktowane jako herezja w Å‚onie judaizmu.
Stern udaÅ‚ siÄ™ na spotkanie z Martinem Buberem, sÅ‚ynnym żydowskim filozofem, aby u niego szukać pomocy w znalezieniu odpowiedzi na drÄ™czÄ…ce go pytania. ZwierzyÅ‚ mu siÄ™, że dokÅ‚adnie przestudiowaÅ‚ Nowy Testament, a szczególnie listy Å›w. Jana, w których znalazÅ‚ ducha czystego judaizmu i dlatego nie może zrozumieć, dlaczego Nowy Testament jest odrzucany przez judaizm. Buber powiedziaÅ‚: jeÅ›li chcesz przyjąć Chrystusa i Nowy Testament, maksymy zawarte w listach Å›w. Jana nie wystarczÄ…. Musisz także uwierzyć w dziewicze narodziny i zmartwychwstanie Chrystusa. A to nie jest Å‚atwe. Dla Martina Bubera – podobnie jak dla każdego Å»yda – twierdzenie o boskoÅ›ci Jezusa byÅ‚o bluźnierstwem niemożliwym do pogodzenia z duchem Starego Testamentu.
Karl Stern potrzebowaÅ‚ prawie 10 lat, aby uznać boskość Jezusa. WedÅ‚ug niego do przyjÄ™cia Chrystusa każdy dochodzi wÅ‚asnÄ…, niepowtarzalnÄ… drogÄ…, która zwiÄ…zana jest z najgÅ‚Ä™bszÄ… tajemnicÄ… osobowoÅ›ci. Z wÅ‚asnego doÅ›wiadczenia, a także z historii Stern wnioskowaÅ‚, że gdyby Chrystus nie byÅ‚ Bogiem, to wtedy byÅ‚aby nie do pomyÅ›lenia prosta pobożność i heroiczna Å›wiÄ™tość niektórych wiejskich dziewczÄ…t, ale to samo można by powiedzieć o Chartres i Grunwaldzie, o Bachu i o Mozarcie (str. 218). Duchowa więź, która Å‚Ä…czyÅ‚a Sterna z trójkÄ… gÅ‚Ä™boko wierzÄ…cych chrzeÅ›cijan, japoÅ„skim małżeÅ„stwem Yamagiwa i z paniÄ… Flamm, byÅ‚a jego zdaniem czymÅ› o wiele ważniejszym niż wiÄ™zy narodowe. Ona je przekraczaÅ‚a, a wiÄ™c musiaÅ‚a pochodzić od Boga.
Stern doszedÅ‚ do przekonania, że gdyby chrzeÅ›cijanie poznali caÅ‚Ä… gÅ‚Ä™biÄ™ ortodoksyjnej pobożnoÅ›ci żydowskiej, wówczas zniknÄ…Å‚by jakikolwiek religijny antysemityzm. Na pÅ‚aszczyźnie duchowej – pisze – chrzeÅ›cijaÅ„stwo to judaizm; judaizm doprowadzony do ostatecznego speÅ‚nienia. Nie ma takiej zasadniczej prawdy zawartej w Starym Testamencie, którÄ… chrzeÅ›cijanie musieliby odrzucić (str. 228). WÅ‚aÅ›nie te odkrycia staÅ‚y siÄ™ dla niego poczÄ…tkiem kieÅ‚kowania wiary w bóstwo Chrystusa. Karl byÅ‚ przekonany, że los jego narodu jest Å›ciÅ›le zwiÄ…zany z losem Chrystusa w Å›wiecie. SpotkaÅ‚ ludzi, którzy nie bÄ™dÄ…c Å»ydami, noszÄ… w swoim sercu Boga Izraela. W gÅ‚Ä™bi ich życia wiary widziaÅ‚ wypeÅ‚nienie mesjaÅ„skich proroctw Izajasza.
NasilajÄ…ce siÄ™ nazistowskie przeÅ›ladowania Å»ydów zmusiÅ‚y Sterna do emigracji. WyjechaÅ‚ do Londynu w 1936 r. Podczas kontroli paszportowej brytyjski urzÄ™dnik imigracyjny dopiero po dÅ‚ugim wahaniu pozwoliÅ‚ mu na wjazd do Wielkiej Brytanii. W Londynie otrzymaÅ‚ stypendium badawczo-naukowe w sÅ‚ynnym centrum badaÅ„ neurologicznych „Queen Square”. MÅ‚odzi pracownicy naukowi, lekarze, którzy tam pracowali, pochodzili ze Szkocji, Irlandii, Australii, Kanady i Stanów Zjednoczonych.
Zaraz na poczÄ…tku swojego pobytu w Londynie Stern odszukaÅ‚ Liselotte, siostrÄ™ swojego przyjaciela z czasów studiów Ericha von Baeyera. ZdecydowaÅ‚a siÄ™ na emigracjÄ™ po tym, jak jej ojciec, sÅ‚ynny profesor, zostaÅ‚ zwolniony z pracy na uniwersytecie w Heidelbergu. GÅ‚ównym powodem byÅ‚a jego opozycja wobec hitleryzmu, a także fakt, że w poÅ‚owie byÅ‚ Å»ydem. Sama Liselotte posiadaÅ‚a 75% aryjskiej krwi i dlatego miaÅ‚a pozwolenie na kontynuowanie swojej pracy. Nie skorzystaÅ‚a jednak z tego i wyemigrowaÅ‚a. Jej ojciec po usuniÄ™ciu z uniwersytetu nie zaÅ‚amaÅ‚ siÄ™. PrzeniósÅ‚ siÄ™ z rodzinÄ… do Nadrenii i otworzyÅ‚ prywatnÄ… praktykÄ™, wÅ‚asnorÄ™cznie wyrabiajÄ…c aparaty ortopedyczne. Liselotte przez pierwsze dwa lata pobytu w Londynie 18 razy musiaÅ‚a zmieniać pracÄ™, aż w koÅ„cu znalazÅ‚a staÅ‚e zatrudnienie jako introligatorka w Wartburg Institute. Karl opowiedziaÅ‚ jej o swoich przeżyciach i doÅ›wiadczeniach z katolikami w Monachium oraz o odkryciu nowego judaizmu, który jest chrzeÅ›cijaÅ„stwem, bo przecież chrzeÅ›cijaÅ„stwo samo w sobie jest tradycjÄ… hebrajskÄ…. ZwierzyÅ‚ siÄ™ jej, że ma dylemat, ponieważ uwierzyÅ‚ w to, co pisze Å›w. PaweÅ‚, że prawdziwymi Å»ydami sÄ… dzisiaj poganie, którzy poszli za Chrystusem. Liselotte, która wywodziÅ‚a siÄ™ ze Å›rodowiska liberalno-luteraÅ„skiego, odpowiedziaÅ‚a Karlowi, że gdyby kiedykolwiek miaÅ‚a przyjąć chrzeÅ›cijaÅ„stwo, to zostaÅ‚aby tylko katoliczkÄ…. Karl zakochaÅ‚ siÄ™ z wzajemnoÅ›ciÄ… w Liselotte. PodjÄ™li decyzjÄ™ o Å›lubie.
PogarszajÄ…ca siÄ™ sytuacja Å»ydów w Niemczech byÅ‚a dla Karla i Liselotte źródÅ‚em niepokoju o los czÅ‚onków rodziny i przyjacióÅ‚. Ponawiane przez nich próby sprowadzenia z Niemiec bliskich osób, które byÅ‚y najbardziej zagrożone, spotykaÅ‚y siÄ™ z odmowÄ… wÅ‚adz brytyjskich. WÅ‚aÅ›nie w tym czasie Karl przeczytaÅ‚ książkÄ™ O nadziei, napisanÄ… przez niemieckiego katolika, Josepha Piepera. WywarÅ‚a na nim wstrzÄ…sajÄ…ce wrażenie. W książce tej autor przedstawiÅ‚ nauczanie Å›w. Tomasza o cnocie nadziei. ByÅ‚o to równoczeÅ›nie studium rozpaczy i niepokoju, przekraczajÄ…ce wszystko, co do tej pory Karl spotkaÅ‚ w psychologii. DziÄ™ki tej książce po raz pierwszy odkryÅ‚ prawdziwe bogactwo katolickiej antropologii. ZrozumiaÅ‚, że caÅ‚a nauka o czÅ‚owieku uzyskuje nieskoÅ„czonÄ… gÅ‚Ä™biÄ™, jeżeli przyjmie siÄ™, że Chrystus jako prawdziwy Bóg i prawdziwy CzÅ‚owiek umarÅ‚ i zmartwychwstaÅ‚ dla naszego zbawienia.
SiadywaÅ‚em w tamtych dniach – wspomina Stern – na Å‚awce, na Primrose Hill i spoglÄ…daÅ‚em na panoramÄ™ Londynu. JeÅ›li byÅ‚oby prawdÄ… – myÅ›laÅ‚em – że Bóg staÅ‚ siÄ™ czÅ‚owiekiem, że Jego życie i Å›mierć majÄ… osobiste znaczenie dla każdej pojedynczej osoby wÅ›ród tych milionów istnieÅ„ w smrodzie slumsów, w Å›wiecie pozbawionym horyzontu, w duszÄ…cej udrÄ™ce wrogoÅ›ci, chorób i Å›mierci – jeÅ›li okazaÅ‚oby siÄ™ to prawdÄ…, bezsprzecznie warto byÅ‚oby dla niej żyć. PomyÅ›leć tylko, że KtoÅ› pukaÅ‚ do wszystkich tych mrocznych drzwi, wzywajÄ…c i obiecujÄ…c każdemu caÅ‚kowicie niepowtarzalnÄ… drogÄ™. Chrystus stanowiÅ‚ wyzwanie nie tylko dla pozornego chaosu historii, ale także dla bezsensu jednostkowej egzystencji (str. 278).
JesieniÄ… 1939 r. jakimÅ› cudem dostaÅ‚a siÄ™ do Londynu bliska znajoma Karla, Reha Freier. Od niej dowiedziaÅ‚ siÄ™ o swoim bracie, że zostaÅ‚ zaaresztowany i osadzony w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie. Reha byÅ‚a syjonistkÄ… i odrzucaÅ‚a żydowskÄ… koncepcjÄ™ Boga. Pewnego wieczoru Karl zaczÄ…Å‚ mówić jej o Chrystusie, o Jego życiu i Å›mierci. MówiÅ‚ jej o tym, co usÅ‚yszaÅ‚ na kazaniu kard. Faulhabera, opowiadaÅ‚ o swoich spotkaniach z paÅ„stwem Yamagiwa i Frau Flamm. Jego sÅ‚owa byÅ‚y przekonujÄ…ce, dzieliÅ‚ siÄ™ swoimi myÅ›lami, które dawniej zachowywaÅ‚ tylko dla siebie. MówiÅ‚, że chrzeÅ›cijanie, którzy uderzali w Å»ydów, uderzali w Chrystusa, swego brata. Å»ydzi, którzy odrzucali Chrystusa, odrzucali wÅ‚asnego Boga, wÅ‚asnÄ… nadprzyrodzonÄ… istotÄ™. Jak dÅ‚ugo Chrystus czoÅ‚ga siÄ™ niby ranny na niczyjej ziemi miÄ™dzy obiema liniami frontu, żadne Å›rodki polityczne nie zdoÅ‚ajÄ… rozwiÄ…zać kwestii żydowskiej (str. 280).
ByÅ‚ to przeÅ‚omowy czas w życiu Karla. ZdecydowaÅ‚ siÄ™, aby każdego poranka przed pracÄ…, chodzić na modlitwÄ™ do katolickiego koÅ›cioÅ‚a dominikanów, który znajdowaÅ‚ siÄ™ blisko jego domu w Hampstead. Karl uwierzyÅ‚ w moc modlitwy. Jej skuteczność staÅ‚a siÄ™ dla niego nie podlegajÄ…cym dyskusji pewnikiem.
W maju 1939 r. dziÄ™ki znajomoÅ›ciom i pieniÄ…dzom stryja Felixa z Chicago, cudem udaÅ‚o siÄ™ rodzicom Karla przylecieć samolotem z Frankfurtu do Londynu. ByÅ‚a ogromna radość ze spotkania, która niestety nie trwaÅ‚a dÅ‚ugo, ponieważ Karl z żonÄ… i jednorocznym synem, musiaÅ‚, ze wzglÄ™du na pracÄ™, emigrować do Kanady. Do Montrealu przybyli 24 czerwca 1939 r. WÅ‚aÅ›nie tutaj, po raz pierwszy od opuszczenia Niemiec, spotkali siÄ™ z antysemityzmem ze strony pojedynczych osób. Na poczÄ…tku swojego pobytu Stern przeżyÅ‚ rozczarowanie, że duch katolicyzmu, którego dziaÅ‚ania tak mocno doÅ›wiadczyÅ‚ w Europie, w Kanadzie wydawaÅ‚ siÄ™ mu być nieobecny.
Karl odczuwaÅ‚ w sobie silnÄ… przynależność do wspólnoty narodu żydowskiego, odnajdywaÅ‚ siÄ™ tam każdym drgnieniem swego serca. Z drugiej strony jednak czuÅ‚ w sobie przynależność do ludzi wierzÄ…cych w Chrystusa. PisaÅ‚: wydawaÅ‚o mi siÄ™, że tamci chrzeÅ›cijanie z Monachium, którzy cierpieli dla nas i z nami w nocy zagÅ‚ady i z którymi po raz pierwszy dostrzegÅ‚em rysy Izraela przekraczajÄ…cego granice narodów – oni także wzywali mnie z daleka, proszÄ…c, żebym ich nie zdradziÅ‚. Tamto doÅ›wiadczenie zrodziÅ‚o pewne zobowiÄ…zanie. WiedziaÅ‚em, że pastorzy i księża sÄ… wiÄ™zieni w obozach koncentracyjnych. WiedziaÅ‚em, że przy caÅ‚ej podÅ‚ej brutalnoÅ›ci ponoszone sÄ… także w imiÄ™ Jezusa z Nazaretu, Namaszczonego Izraela, anonimowe, nieocenione ofiary ze strony tych, którzy nie należą do nas wedÅ‚ug ciaÅ‚a (str. 296).
Karl zatrzymaÅ‚ siÄ™ na progu KoÅ›cioÅ‚a katolickiego. PoczÄ…tkowo czuÅ‚, że w czasie eksterminacji jego narodu, byÅ‚oby dezercjÄ… opuszczenie żydowskiej wspólnoty cierpienia. WydawaÅ‚o mu siÄ™, że można pozostać Å»ydem, a przy tym zachować w sercu tajemnicÄ™ Jezusa. Jednak nie byÅ‚ co do tego w peÅ‚ni przekonany, ponieważ zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™, że po raz pierwszy w historii Å»ydzi byli przeÅ›ladowani z powodu przynależnoÅ›ci rasowej, a nie ze wzglÄ™du na swojÄ… religiÄ™. Dla Å»ydów chrzest nie byÅ‚ już drogÄ… ucieczki przed losem narodu żydowskiego. W Niemczech chrzeÅ›cijanie pochodzenia żydowskiego mieli o wiele gorzej, aniżeli wyznawcy judaizmu.
Po dogÅ‚Ä™bnym studium Nowego Testamentu oraz pism Å›w. Tomasza, Å›w. Augustyna, Pascala i Newmana Karl Stern odkryÅ‚ Å›wiat, który byÅ‚ prawdziwÄ… ojczyznÄ… dla niego i wielu Å»ydów. Jednak budziÅ‚ jego sprzeciw, ten obraz chrzeÅ›cijaÅ„stwa, który najbardziej rzuca siÄ™ w oczy, chrzeÅ›cijaÅ„stwa uprzedmiotowionego politycznie i spoÅ‚ecznie. MusiaÅ‚o upÅ‚ynąć dużo czasu, zanim pod grubÄ… warstwÄ… miernoty Karl mógÅ‚ zobaczyć w KoÅ›ciele katolickim, jak sam napisaÅ‚: ukryty skarb anonimowej Å›wiÄ™toÅ›ci, duchowÄ… moc, która przepÅ‚ywa przez tysiÄ…ce dusz każdego dnia. Jest to strumieÅ„ ofiar podejmowanych z nadprzyrodzonych pobudek przez rzesze pracowników, przez zakonników w swych wspólnotach, przez księży i Å›wieckich bez różnicy. Pod jeszcze jednym powierzchownym wzglÄ™dem zachodzi tu podobieÅ„stwo miÄ™dzy narodem żydowskim i KoÅ›cioÅ‚em: wystÄ™pki jednego czÅ‚onka sÄ… nagÅ‚aÅ›niane o wiele bardziej niż Å›wiÄ™tość setek innych (str. 299).
Pierwszym francuskojÄ™zycznym kanadyjskim katolikiem, którego Stern bliżej poznaÅ‚, byÅ‚ student Victorin Voyer. Jego charakter i historia życia wywarÅ‚y na Sternie wielkie wrażenie, byÅ‚a w nim jakaÅ› zdrowa siÅ‚a, czystość i prostota. W ten sposób Karl na nowo odnalazÅ‚, jak sam napisaÅ‚, bezpoÅ›rednie przedÅ‚użenie Å›wiata Frau Flamm, starej praczki, rodziny Kohenów, – czyli tych znanych mi ludzi, w których religia tworzyÅ‚a organiczny fundament życia (str. 302). ChÅ‚opak z kanadyjskiej wioski i profesor, niemiecki Å»yd, mówili tym samym jÄ™zykiem i mieli te same myÅ›li i poglÄ…dy. Dla Sterna staÅ‚o siÄ™ oczywiste, że istniaÅ‚a miÄ™dzy nimi jakaÅ› tajemnicza duchowa moc, która pokonywaÅ‚a wszelkie bariery intelektualne, polityczne i spoÅ‚eczne. DoÅ›wiadczenie to powtórzyÅ‚o siÄ™ ze zwielokrotnionÄ… siÅ‚Ä…, kiedy Karl razem ze swojÄ… żonÄ…, poznali sÅ‚ynnego francuskiego, katolickiego filozofa Jacques’a Maritaina oraz Dorothy Day.
Stern od wielu lat pragnÄ…Å‚ poznać Maritaina, gdyż byÅ‚ przekonany, że tylko on może udzielić mu odpowiedzi na wiele drÄ™czÄ…cych go pytaÅ„. NadarzyÅ‚a siÄ™ ku temu doskonaÅ‚a okazja podczas pobytu Maritaina w Montrealu. Spotkali siÄ™ w cztery oczy w domu znanej francusko-kanadyjskiej rodziny. Karl doÅ›wiadczyÅ‚ bezpoÅ›rednioÅ›ci i wielkiej pokory swojego rozmówcy, a sam czuÅ‚ siÄ™ jak bezradny katechumen w spotkaniu z ApostoÅ‚em. Maritain zachÄ™caÅ‚ Sterna, by nie kwestionowaÅ‚ prawdziwoÅ›ci swoich doÅ›wiadczeÅ„ duchowych i przebÅ‚ysków zrozumienia prawdy o boskoÅ›ci Chrystusa i Jego żywej obecnoÅ›ci w KoÅ›ciele katolickim. MówiÅ‚ w jasny i konkretny sposób o krwawiÄ…cych ranach widzialnego ciaÅ‚a KoÅ›cioÅ‚a oraz o tym, że boskość Chrystusa jest kamieniem upadku dla Å»ydów.
Od czasów londyÅ„skich Karl nie ustawaÅ‚ w codziennej modlitwie. Po kilkuletniej przerwie, pewnego wieczoru zaczÄ…Å‚ opowiadać żonie o swoich religijnych poszukiwaniach. OdpowiedziaÅ‚a mu w ten sam sposób, jak kiedyÅ›, w Londynie: gdybym miaÅ‚a być chrzeÅ›cijankÄ…, to tylko katoliczkÄ….
Maritain poleciÅ‚ Sternowi, aby umówiÅ‚ siÄ™ na spotkanie z dominikaninem o. Couturierem, artystÄ… i przyjacielem Matisse’a i Picassa. Spotkanie odbyÅ‚o siÄ™ w klasztorze Dominikanów Notre-Dame de Grace. Podczas rozmowy Liselotte z zakonnikiem Karl czekaÅ‚ na zewnÄ…trz. Po spotkaniu, rozpromieniona Liselotte powiedziaÅ‚a do męża: wydaje mi siÄ™, że chciaÅ‚abym przyjąć katolicyzm. PeÅ‚en zachwytu i zdumienia Karl uÅ›wiadomiÅ‚ sobie, że Bóg doprowadziÅ‚ jego żonÄ™ do podjÄ™cia najważniejszej decyzji życia. Ojciec Couturier przyjÄ…Å‚ na Å‚ono KoÅ›cioÅ‚a katolickiego paniÄ… Stern i dwoje najstarszych dzieci w uroczystość ZesÅ‚ania Ducha ÅšwiÄ™tego 1941 r. Karl jeszcze baÅ‚ siÄ™ podjąć decyzjÄ™ o przyjÄ™ciu chrztu, uważaÅ‚, że nie ma moralnego prawa, aby w czasie najstraszniejszych przeÅ›ladowaÅ„, w tak widoczny sposób opuÅ›cić naród żydowski...
Wciąż nie ustawaÅ‚ na swojej drodze poszukiwania prawdy. OdkrywaÅ‚, że w kontaktach z ludźmi autentycznie wierzÄ…cymi w Chrystusa, zanikaÅ‚y wszelkie ograniczenia sfery etnicznej, spoÅ‚ecznej i czasowej. Co mogÅ‚o sprawić – pytaÅ‚ sam siebie – że kobieta ze Åšrodkowego Zachodu, chÅ‚opiec z farmy w Québecu, profesor filozofii z Paryża i my, moja żona i ja, mówiliÅ›my tym samym jÄ™zykiem i dzieliliÅ›my tajemnice swojej przeszÅ‚oÅ›ci, swoje cierpienia, tysiÄ…ce minionych dni po tysiÄ…ckroć wymazywane z pamiÄ™ci, co, jeÅ›li nie Ten, który zjednoczyÅ‚ nas jednym prostym gestem? (s. 314).
Dla Sterna staÅ‚o siÄ™ oczywiste, że wchodzÄ…c do KoÅ›cioÅ‚a, nie jest siÄ™ zmuszonym do odrzucenia żadnej pozytywnej wartoÅ›ci, w jakÄ… siÄ™ kiedykolwiek wierzyÅ‚o (…) – nie ma takiego dobra, którego nie odnalazÅ‚byÅ› ponownie w KoÅ›ciele. Zastajesz je tam uporzÄ…dkowane i zsyntetyzowane, na nowo przetopione w Chrystusie. Co wiÄ™cej, nie musisz w KoÅ›ciele akceptować niczego, co wydaje ci siÄ™ odpychajÄ…ce na pÅ‚aszczyźnie politycznej czy spoÅ‚ecznej. Nikt nie każe ci zaakceptować totalitarnego polityka ani ksiÄ™dza, którego obsesjÄ… sÄ… uprzedzenia rasowe. Nie musisz przyjmować niczego – prócz Chrystusa i Jego Sakramentów (str. 318).
Po wieloletnich duchowych zmaganiach Karl nauczyÅ‚ siÄ™, że nie można spotkać Chrystusa, dopóki myÅ›li siÄ™ jedynie kategoriami etnicznymi lub politycznymi. Trzeba wyzbyć siÄ™ wszystkiego i stanąć przed Nim samemu, twarzÄ… w twarz. Nie można rozwiÄ…zać wszystkich problemów i odpowiedzieć na wszystkie pytania pozostajÄ…c tylko na pÅ‚aszczyźnie intelektualnej. Do nadprzyrodzonych prawd dochodzi siÄ™ dziÄ™ki Wierze, Nadziei i MiÅ‚oÅ›ci. SÄ… to duchowe akty, które nie negujÄ…c intelektu, daleko go przekraczajÄ…. Prawd Bożych nie „rozszyfrowuje” siÄ™ intelektem ani emocjami, ale doÅ›wiadcza siÄ™ ich i poznaje caÅ‚Ä… swojÄ… istotÄ…, także poprzez cierpienie. Dla Sterna staÅ‚o siÄ™ jasne, że w prawdziwym Ciele Mistycznym Chrystusa, jakim jest KoÅ›cióÅ‚, nie istniejÄ… w ogóle struktury etniczne. Dlatego Å»yd, który dostrzegÅ‚ obecność Chrystusa w KoÅ›ciele, wchodzi do niego nie pomimo to, że wielu jego czÅ‚onków żywi peÅ‚nÄ… uprzedzeÅ„ i ignorancji nienawiść do narodu żydowskiego, ale wÅ‚aÅ›nie ze wzglÄ™du na to. Tu po raz pierwszy styka siÄ™ z wymaganiami Ewangelii w ich przerażajÄ…cym realizmie (str. 321).
Na podstawie wÅ‚asnych obserwacji Karl stwierdziÅ‚, że ludzie, którzy przez dÅ‚ugi czas zatrzymujÄ… siÄ™ na progu KoÅ›cioÅ‚a upodabniajÄ… siÄ™ do starych kawalerów, którzy chociaż sÄ… bliscy ożenku, nigdy nie majÄ… do niego odpowiedniego nastroju.
Wreszcie jesieniÄ… 1943 r. nadszedÅ‚ wielki dzieÅ„, w którym Karl Stern wybraÅ‚ siÄ™ do ojca Ethelberta, franciszkanina z Montrealu z proÅ›bÄ… o przyjÄ™cie do KoÅ›cioÅ‚a katolickiego. Ojciec Ethelbert przywitaÅ‚ Karla z pewnym zakÅ‚opotaniem, ale ze szczerÄ…, peÅ‚nÄ… dzieciÄ™cej prostoty radoÅ›ciÄ…. Po dÅ‚ugiej i serdecznej rozmowie skierowaÅ‚ Sterna do miss Sharp, która przygotowywaÅ‚a katechumenów do chrztu. ByÅ‚a to stara, niewidoma kobieta, o żarliwej wierze, która kiedyÅ› sama nawróciÅ‚a siÄ™ na katolicyzm. Po serii katechez, nadszedÅ‚ najważniejszy dzieÅ„ w życiu Karla Sterna: 21 grudnia 1943 r., w wigiliÄ™ Å›wiÄ™ta Å›w. Tomasza ApostoÅ‚a, zostaÅ‚ ochrzczony i przyjÄ™ty na Å‚ono KoÅ›cioÅ‚a katolickiego przez o. Ethelberta. Za ojców chrzestnych Karl wybraÅ‚ Victorina Voyera, swojego studenta i przyjaciela, chÅ‚opaka ze wsi, oraz dawnego kolegÄ™ szkolnego, Å»yda z Monachium, który po ucieczce z hitlerowskich Niemiec przeżyÅ‚ nawrócenie we WÅ‚oszech. To wÅ‚aÅ›nie ci dwaj oraz żona Liselotte towarzyszyli mu podczas najwiÄ™kszego wydarzenia w jego życiu. Nigdy nie zapomnÄ™ tego poranka – wspomina Stern – gdy przyjÄ…Å‚em mojÄ… pierwszÄ… KomuniÄ™ Å›w. Kiedy wszedÅ‚em do koÅ›cioÅ‚a Franciszkanów w Montrealu, na zewnÄ…trz panowaÅ‚y jeszcze ciemnoÅ›ci. WewnÄ…trz gromadziÅ‚ siÄ™ tÅ‚um, jaki można zobaczyć w każdym katolickim koÅ›ciele w centrum miasta (…). Å»ycie nas wszystkich – mojej żony, moich przyjacióÅ‚ Alberta i Victorina, i moje – zlaÅ‚o siÄ™ razem; zlaÅ‚o siÄ™ także z życiem otaczajÄ…cych nas nieznajomych. I byÅ‚o tak, jakby stali przy nas i inni: moi rodzice, Kaspar Russ, rodzina Kohenów, Å»ydzi z synagogi nad kanaÅ‚em, Jacques Maritain i Dorothy Day, i pobożne stare sÅ‚użące z domów naszego dzieciÅ„stwa. Nie mogÅ‚o być żadnej wÄ…tpliwoÅ›ci: biegliÅ›my do Niego albo uciekaliÅ›my przed Nim, ale przez caÅ‚y czas to On byÅ‚ w centrum wszystkiego.