Autor: Świadectwo,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 5/2001 → Rodzina
PodzielÄ™ siÄ™ z Wami mojÄ… historiÄ…, bo jest opowiadaniem o tym, jak wÅ›ród tysiÄ…ca gÅ‚osów wpÅ‚ywajÄ…cych na naszÄ… codzienność, dosÅ‚yszeliÅ›my szept z Nieba. Opowiada o tym, jak bardzo Bóg nas rozumie, jak mocno kocha. I chociaż nie zawsze odwzajemniamy tÄ™ miÅ‚ość, On nie niecierpliwi siÄ™, staÅ‚y w swoim MiÅ‚osierdziu pochyla siÄ™ nad nami, gdy bÅ‚Ä…dzimy i delikatnie, subtelnie podpowiada, jak powrócić na Jego Å›cieżki.
Było to w 1996 roku. Miałam wtedy 32 lata, za sobą 6 lat szczęśliwego małżeństwa, zdrowego, mądrego synka, i właśnie zaczynałam się piąć po szczeblach kariery zawodowej.
Tego czerwcowego poranka nasza pociecha wstaÅ‚a z Å‚óżka w podÅ‚ym nastroju, miaÅ‚a opuchniÄ™tÄ… szyjÄ™, nie chciaÅ‚a jeść. – No tak, Kuba dostaÅ‚ na DzieÅ„ Dziecka Å›winkÄ™ – żartowaliÅ›my z mężem. Lekarz pediatra przeÅ‚ożyÅ‚ nasz żart na rozpoznanie: nagminne zapalenie przyusznic (potocznie zwane Å›winkÄ…). Nie kÅ‚opotaliÅ›my siÄ™ tÄ… niechcianÄ… Å›winkÄ… nadto, bo przecież wszystkie dzieci kiedyÅ› muszÄ… przejść swoje zakaźne choroby. Im szybciej, tym przebieg choroby jest Å‚agodniejszy. Nie martwiliÅ›my siÄ™ do momentu aż... Tego wieczoru przypomniaÅ‚am sobie, że rok wczeÅ›niej, kiedy to Kuba zachorowaÅ‚ na ospÄ™, mój mąż zaraziÅ‚ siÄ™ od niego i przechodziÅ‚ tÄ™ chorobÄ™ bardzo, bardzo ciężko. Wtedy moja teÅ›ciowa powiedziaÅ‚a nie bez dumy: – Moje dzieci nie chorowaÅ‚y na żadnÄ… zakaźnÄ… chorobÄ™ wieku dzieciÄ™cego. Teraz to stwierdzenie zabrzmiaÅ‚o jak wyrok, bo wiedziaÅ‚am, że zapalenie przyusznic przebyte przez mężczyznÄ™, daje czÄ™ste powikÅ‚ania w postaci zapalenia jÄ…der, które to z kolei może zakoÅ„czyć siÄ™ niepÅ‚odnoÅ›ciÄ…. LÄ™k. Najpierw lÄ™k i bunt, bo przecież chcieliÅ›my mieć jeszcze drugie dziecko (wiek przynaglaÅ‚), lecz jeszcze nie teraz (mąż w firmie wÅ‚aÅ›nie zostaÅ‚ „kimÅ›”, ja też miaÅ‚am wymarzonÄ… pracÄ™, zaczynaÅ‚am odnosić w niej zwyciÄ™stwa). Jeszcze pragnÄ™liÅ›my odchować KubÄ™, wyrwać siÄ™ gdzieÅ› we dwoje, odnosić sukcesy zawodowe, wiÄ™cej zarabiać, urzÄ…dzić nowe mieszkanie, pojechać do Portugalii – Å›wiat tyle obiecywaÅ‚ i namawiaÅ‚ (gÅ‚osami znajomych, mediów, reklam) do korzystania z jego dobrodziejstw. MyÅ›l o nastÄ™pnym dziecku oddalaliÅ›my na potem i „wygodnieliÅ›my”, coraz pewniej moszczÄ…c siÄ™ w naszej trzyosobowej rodzinie.
– Może Piotr nie zarazi siÄ™, albo zachoruje bez powikÅ‚aÅ„ – rozważaÅ‚am. – Nie panikuj – przywoÅ‚ywaÅ‚ mnie, jak zwykle, do porzÄ…dku mąż, lecz chyba oboje czuliÅ›my, że jest to ważny moment w naszym małżeÅ„stwie. Od lat prowadziÅ‚am obserwacjÄ™ swojego organizmu, wiedzieliÅ›my też, że okres wylÄ™gania choroby trwa 14-28 dni, wiÄ™c mieliÅ›my szansÄ™ na poczÄ™cie dziecka (co czuÅ‚abym, gdybym stosowaÅ‚a antykoncepcjÄ™ hormonalnÄ…?). Czasu nie byÅ‚o wiele. Już w Å›wiÄ™to Bożego CiaÅ‚a (6 VI) prosiÅ‚am Pana Boga, aby przyzwoliÅ‚ na to nowe życie. MówiÅ‚am: – Panie, niech bÄ™dzie wola Twoja, ale zaraz potem, zupeÅ‚nie bez pokory: – ProszÄ™, niech pod moim sercem mieszka już nasze dziecko.
Osiemnastego czerwca Piotr zachorowaÅ‚ na Å›winkÄ™. Nawet nie byliÅ›my jego chorobÄ… zaskoczeni. Wyhamuje troszkÄ™, odpocznie sobie, wyleży siÄ™ – myÅ›laÅ‚am bez lÄ™ku. Tego też dnia miaÅ‚am dużo pracy w firmie, zdecydowaÅ‚am wiÄ™c, że wczeÅ›niej odbiorÄ™ KubÄ™ z przedszkola, zawiozÄ™ do domu i po obiedzie wrócÄ™ do pracy. Już pierwsze spojrzenie na syna zaalarmowaÅ‚o mój umysÅ‚. PodtrzymywaÅ‚ obie rÄ…czki, byÅ‚ blady, widać byÅ‚o, że cierpi: – ChciaÅ‚em skoczyć tak, jak chÅ‚opcy – wyjaÅ›niaÅ‚. PojechaliÅ›my na pogotowie, gdzie przeÅ›wietlono jego obie rÄ…czki. Przed gabinetem rentgenowskim zawahaÅ‚am siÄ™, czy wchodzić z KubÄ…. JakiÅ› gÅ‚os szeptem podpowiedziaÅ‚ mi, że lepiej poczekać. Synek byÅ‚ bardzo dzielny, tak jakby rozumiaÅ‚ sytuacjÄ™. WÅ‚ożono w gips jego obie rÄ…czki.
TydzieÅ„ po nieszczÄ™snym osiemnastym czerwca byÅ‚am już pewna, że Pan Bóg wysÅ‚uchaÅ‚ moich próÅ›b. CieszyliÅ›my siÄ™ z Piotrem, że bÄ™dziemy mieć drugiego potomka i jednoczeÅ›nie dziwiliÅ›my, jak można byÅ‚o za nim nie tÄ™sknić. Wszystko to, czego wczeÅ›niej tak bardzo pragnÄ™liÅ›my, straciÅ‚o swoje walory i staÅ‚o siÄ™ maÅ‚o atrakcyjne, niewartoÅ›ciowe i zbyteczne.
Ciąża zawsze zbliżaÅ‚a mnie do Maryi. WrÄ™cz namacalnie odczuwaÅ‚am Jej ogromnÄ… opiekÄ™. Zawsze myÅ›laÅ‚am, że Ona czuje wespóÅ‚ ze mnÄ…, bo przecież prawie 2000 lat temu też byÅ‚a kobietÄ… ciężarnÄ…. Dużo myÅ›laÅ‚am o Jej pokorze, odwadze i ogromnej wierze, o Jej bÅ‚ogosÅ‚awionym stanie, o skromnych warunkach stajenki, o kobiecym cierpieniu podczas Bożego Narodzenia i wyjÄ…tkowo radosnym zmÄ™czeniu po porodzie. Boże Narodzenie, a jakże po ludzku zwyczajne...
Piotr nie chorował długo. Stosunkowo lekko przeszedł swoją drugą chorobę wieku dziecięcego. Rączki Kuby też się dobrze zrosły, jak powiedział chirurg:
– ProszÄ™ siÄ™ nie martwić, to byÅ‚o takie banalne zÅ‚amanie.
Tego roku byÅ‚o piÄ™kne lato, wiÄ™c korzystaliÅ›my z jego uroków w peÅ‚ni. Moje dobre samopoczucie pozwalaÅ‚o nam na podróż nad morze, spacery, rodzinne letnie biesiadowania. Po jednym z nich poczuÅ‚am siÄ™ jakoÅ› inaczej. KrwawiÅ‚am. W szpitalu lekarze nie dawali szansy na utrzymanie ciąży. MiÅ‚e poÅ‚ożne podawaÅ‚y leki rozkurczowe i radziÅ‚y przyzwyczaić siÄ™ do myÅ›li, „że z tego już nic nie bÄ™dzie”. – Ma pani już dziecko, a tyle pacjentek nawet tego jednego donosić nie może. RzeczywiÅ›cie, leżaÅ‚am wÅ›ród takich kobiet. Kobiet, które niczym olimpijskie rekordy odnotowywaÅ‚y kolejne minione 24 godziny swojego macierzyÅ„stwa. Kobiet, które baÅ‚y siÄ™ kaszlnąć, a nawet zaÅ›miać. Wpatrzone w sufit zapewne wyobrażaÅ‚y sobie swoje córeczki i swoich synków i marzyÅ‚y o chwili, kiedy poczujÄ… to radosne zmÄ™czenie... Wiele z nich, nierzadko popÅ‚akujÄ…c, modliÅ‚o siÄ™. SÅ‚yszaÅ‚am też dźwiÄ™k obijajÄ…cych siÄ™ o siebie paciorków różaÅ„ca...
Pomimo staraÅ„ lekarzy nadal krwawiÅ‚am. StraciÅ‚am już nadziejÄ™ na szczęśliwe rozwiÄ…zanie i nawet nie zauważyÅ‚am, kiedy powiedziaÅ‚am Stwórcy: Panie Boże, już mi nie zależy. Pewnie to byÅ‚a sÅ‚aba jednostka. Te sÅ‚owa mówiÅ‚o mi siÄ™ nader Å‚atwo, bo od czterech lat byÅ‚am już matkÄ…, i wÅ›ród tych kobiet, pielÄ™gnujÄ…cych każdÄ… kolejnÄ… godzinÄ™ życia swojego nienarodzonego dziecka, czuÅ‚am siÄ™ lepsza. ByÅ‚am tak pyszna, lecz do czasu... Do tej chwili, kiedy na ekranie ultrasonografu zobaczyÅ‚am 12-tygodniowÄ… „fasolkÄ™” – moje dziecko. CzÅ‚owieka z 12-tygodniowym życiorysem. CzÅ‚owieka, któremu po lewej stronie fasolkowatego ciaÅ‚ka bardzo wyraźnie biÅ‚o serce – symbol życia, czÅ‚owieczeÅ„stwa, miÅ‚osierdzia. PamiÄ™tam, że ze wzruszeniem pomyÅ›laÅ‚am: Ono na pewno ma już swojego AnioÅ‚a Stróża. ZrozumiaÅ‚am wtedy, że to życie, choć ukryte, jest już napisanym przez StwórcÄ™ fragmentem czyjejÅ› historii Å›wiÄ™tej, nie mniej ważnym niż ten, który powstaje po naszych narodzinach. PopatrzyÅ‚am na kobiety wokóÅ‚, byÅ‚am taka, jak one. Bóg daÅ‚ mi lekcjÄ™ pokory.
Lekarze dziwili siÄ™, że pomimo obfitego krwawienia nie doszÅ‚o jeszcze do poronienia. Zaordynowano mi leki hormonalne, kazano leżeć i nie denerwować siÄ™. Na moje pytanie, czy przypisane specyfiki zapewniÄ… pomyÅ›lny rozwój ciąży i czy ustÄ…pi krwawienie, lekarz odpowiedziaÅ‚: – Nie wiem. Wszystko w rÄ™kach Boga. Zapewne nie zdawaÅ‚ sobie sprawy, że tÄ… bÄ…dź co bÄ…dź asekuranckÄ… postawÄ… skierowaÅ‚ mnie do Najlepszego Specjalisty. On „przepisaÅ‚ mi” wiarÄ™, nadziejÄ™ i miÅ‚ość, a dobroć Jego rÄ…k odczuwaÅ‚am do rozwiÄ…zania.
MiaÅ‚am Å›wiadomość, że mojÄ… ciążę „prowadzi” Stwórca. OczywiÅ›cie regularnie odwiedzaÅ‚am ginekologa, lecz muszÄ™ siÄ™ przyznać, że nie braÅ‚am leków (przeczytaÅ‚am, że nie sÄ… obojÄ™tne dla dziecka), za to dużo wypoczywaÅ‚am i modliÅ‚am siÄ™. MieliÅ›my też dobrÄ… opiekÄ™ Maryi, czuwaÅ‚a nad moim dzieckiem, nade mnÄ…, nad caÅ‚Ä… naszÄ… rodzinÄ…. Jeszcze przez miesiÄ…c krwawiÅ‚am, ale nie napawaÅ‚o mnie to już strachem. BÄ™dÄ…c blisko Boga zawsze jest siÄ™ spokojnym, niepokój oznacza oddalanie siÄ™ od Pana – tak przynajmniej jest ze mnÄ….
W marcowy rzeÅ›ki poranek 1997 roku poród rozpoczÄ…Å‚ siÄ™ nad wyraz groteskowo. W klinice poÅ‚ożniczej, do której przyjechaliÅ›my, nie byÅ‚o wolnej sali, Å‚óżka, urzÄ…dzenia rejestrujÄ…cego bicie serca dziecka, koszuli dla mnie, ubrania dla Piotra. ZupeÅ‚nie spokojnie przyjÄ™liÅ›my wszystkie te „niedogodnoÅ›ci”, przecież byÅ‚ z nami nasz Opiekun. Tego wczesnowiosennego dnia urodziÅ‚am dorodnego, zdrowego syna. I zabrzmi to może banalnie, ale jestem teraz zupeÅ‚nie innym czÅ‚owiekiem. DziÄ™kujÄ™ Ci Panie za ten podszept...