Autor: Orędzie dusz czyśćcowych,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 3/2001 → Temat numeru
Kontynuujemy rozpoczÄ™tÄ… w poprzednim numerze MiÅ‚ujcie siÄ™! publikacjÄ™ relacji Anny z jej spotkaÅ„ ze zmarÅ‚ymi. Oto, co sama Anna mówi o tych spotkaniach: „Spisane rozmowy majÄ… po części charakter osobisty, niemniej liczne ich fragmenty, w których wyjaÅ›niano mi pewne sprawy z zakresu wiary, m.in. dotyczÄ…ce Å›wiÄ™tych obcowania, majÄ… charakter ogólny, jak gdyby przeznaczony dla wiÄ™kszej liczby osób. Niekiedy byÅ‚am wrÄ™cz zachÄ™cana przez swoich rozmówców do dzielenia siÄ™ niektórymi tekstami. UdostÄ™pniane znajomym wywoÅ‚ywaÅ‚y rozmaite reakcje: od odrzucenia poprzez powÄ…tpiewanie do – zachwytu.
Ci, którzy akceptowali te teksty, podkreÅ›lali, że umacniajÄ… ich one w wierze, zmniejszajÄ… ich lÄ™k przed Å›mierciÄ…, a przede wszystkim budzÄ… gÅ‚Ä™bokÄ… ufność do Boga, pewność Jego miÅ‚oÅ›ci i miÅ‚osierdzia, pragnienie bliższego obcowania z Nim, odpowiedzenia na Jego miÅ‚ość do nas. Twierdzili ponadto, że obecnie bardziej doceniajÄ… wymianÄ™ darów pomiÄ™dzy niebem, czyśćcem i ziemiÄ…: życzliwÄ… bliskość „zmarÅ‚ych”, ich pomoc dla nas i opiekÄ™ nad nami, jak również naszÄ… możliwość wspomagania modlitwami i uczynkami miÅ‚osierdzia oczyszczajÄ…cych siÄ™, a nawet Å›wiadomość, że możemy wspólnie z naszymi zbawionymi braćmi i siostrami radoÅ›nie uczestniczyć we Mszy Å›wiÄ™tej. Ogólnie mówiÄ…c, twierdzili, że czujÄ… siÄ™ bardziej czÄ…stkÄ… KoÅ›cioÅ‚a powszechnego. PodkreÅ›lali wÅ‚aÅ›nie to, a nie samo zaspokojenie ciekawoÅ›ci, „jak tam jest”, czy podekscytowanie „nadzwyczajnym” charakterem tekstów. Czasami wyrażali pragnienie, by teksty te mogli poznać ich bliscy. Niekiedy wrÄ™cz przekonywali, że warto je upowszechnić, gdyż mogÄ… pomóc wielu osobom.
Przekonana w ten sposób, zdecydowaÅ‚am siÄ™ udostÄ™pnić swoje zapisy. ZachÄ™ciÅ‚ mnie do tego także obecny kierownik duchowny (teolog, jezuita). W zamiarze tym ponadto zostaÅ‚am utwierdzona przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Pan nasz nie tylko życzyÅ‚ sobie udostÄ™pnienia zapisanych już rozmów, ale wskazywaÅ‚ także wybranych rozmówców. Nasi przyjaciele z nieba, wiedzÄ…c o życiu Pana, skÅ‚adali swoje Å›wiadectwa o spotkaniu z Nim w Å›mierci i o przejÅ›ciu do królestwa niebieskiego”.
Do każdego w chwili jego Å›mierci przychodzi Pan Jezus. Mówi niewidomy o swej Å›mierci: „Åšmierć jest najważniejszym momentem życia. Może to brzmi dziwnie, ale dla nas jest narodzinami do życia w wiecznoÅ›ci, w które wchodzimy w peÅ‚ni naszej – różnej dla każdego – możliwoÅ›ci rozumienia. Powinna to być – w zamierzeniu Boga – dojrzaÅ‚ość duchowa, ale jakże rzadko to siÄ™ zdarza.
Jedno jest pewne: każdy, kto umiera, wie, że to jest Å›mierć, chociażby byÅ‚ dla oczu ludzkich nieprzytomny. Natomiast zdarza siÄ™, że ludzie niezmiernie do życia przywiÄ…zani i kurczowo trzymajÄ…cy siÄ™ życia ze wzglÄ™du na lÄ™k przed utratÄ… – wedÅ‚ug ich pojęć – wszystkiego, nie chcÄ… uwierzyć, tÅ‚umaczÄ…c sobie, że to jest sen, majaczenie gorÄ…czkowe czy zÅ‚udzenie. Bóg nikogo nie zmusza do pozbycia siÄ™ zÅ‚udzeÅ„, jeÅ›li tak kurczowo jest siÄ™ do nich przywartym.
I w czyśćcu istnieje czas, ale w innym znaczeniu; można go nazwać w przybliżeniu – czasem psychologicznym. Tak jest, że każdy ma dość „czasu”, aby bÄ™dÄ…c „w drzwiach”, postanowić o sobie, bo myÅ›l jest poza czasem, i jeÅ›li Pan nasz, Jezus Chrystus (nasz Zbawca, Odkupiciel, a zatem Ten, który nabyÅ‚ – swojÄ… ofiarnÄ… Å›mierciÄ… – prawo do nas), jeÅ›li Pan uznaje, że potrzeba komuÅ› z nas czasu na decyzjÄ™, daje go nam tyle, ile jest niezbÄ™dne. Przecież Jemu chodzi o nasze (!) szczęście. On jest przy każdym, który Go wzywa, chociażby byÅ‚ żydem, mahometaninem czy ateistÄ…, a za tych, których przez chrzest przyjÄ…Å‚ do swego KoÅ›cioÅ‚a, jest odpowiedzialny, bo tak postanowiÅ‚. On jest PrawodawcÄ… – sam. Kiedy zrozumiaÅ‚em, że umieram, a może, że umarÅ‚em – zobaczyÅ‚em Jezusa, Pana naszego. Zrozumcie! Ja, niewidomy, zobaczyÅ‚em Pana wyciÄ…gajÄ…cego do mnie rÄ™ce, uÅ›miechajÄ…cego siÄ™ cudownym uÅ›miechem, wzruszonego i szczęśliwego na mój widok! UsÅ‚yszaÅ‚em: „Mroki przeminęły na zawsze. Mój synu, oczekiwaÅ‚em ciÄ™ z tÄ™sknotÄ…. A ty – czy chcesz być ze MnÄ…?”.
Czy chcÄ™? Pan nasz, Jezus Chrystus jest samym Å›wiatÅ‚em! SamÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ…! Zachwytem! OlÅ›nieniem!... Brak tu sÅ‚ów. Czy chcÄ™? On na mnie czekaÅ‚! Na mnie! On – sama czystość! SÅ‚oÅ„ce wiecznoÅ›ci! Matka i ojciec! Brat i przyjaciel! – WSZYSTKO!
To siÄ™ czuje, nie rozumie, ale wie z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ…, że to jest Ten, który byÅ‚ naszym celem, speÅ‚nieniem naszych marzeÅ„, koÅ„cem poszukiwaÅ„ i trudów, zaspokojeniem tÄ™sknoty, odpoczynkiem, ochÅ‚odÄ…, uciszeniem Å‚ez i najgÅ‚Ä™bszym pokojem spragnionego serca.
A ja... I tu widzi siÄ™ nagle siebie takiego, jakim siÄ™ jest: niegodnym, brudnym, maÅ‚ym i lichym, niewdziÄ™cznym, bezrozumnie marnotrawiÄ…cym Jego nieustannÄ… miÅ‚ość, narzekajÄ…cym, niezadowolonym, peÅ‚nym pretensji i żalów – absolutnie niegodnym. I wtedy, kiedy caÅ‚e serce wyrywa siÄ™, aby paść do nóg, przylgnąć na zawsze do tych przebitych – za mnie – stóp i nigdy, nigdy już odeÅ„ nie odejść – sumienie mówi: nie jesteÅ› godny!
W oczach Pana jest zrozumienie, wspóÅ‚czucie i usprawiedliwienie. On nas tÅ‚umaczy: „nie chciaÅ‚eÅ› tego”, „nie rozumiaÅ‚eÅ›”, „nie wiedziaÅ‚eÅ›, jak bardzo jesteÅ› kochany”, „cierpiaÅ‚eÅ›”, „byÅ‚o ci trudno i ciężko”, „byÅ‚eÅ› sam”, „krzywdzono ciÄ™”… Jezus wie o mnie wszystko, bo nigdy nie pozostawiÅ‚ mnie samego. On usprawiedliwia i tÅ‚umaczy, ale ja wiem, że wiedziaÅ‚em – byÅ‚em ochrzczony, uczyÅ‚em siÄ™ religii, sÅ‚yszaÅ‚em Jego sÅ‚owa, mogÅ‚em w każdej chwili siÄ™gnąć po nie (po EwangeliÄ™), podczas gdy miliony ludzi tej pomocy nie miaÅ‚o. Ja miaÅ‚em ogromny skarb, z którego nie korzystaÅ‚em, który zlekceważyÅ‚em. To jest staniÄ™cie twarzÄ… w twarz z prawdÄ… o sobie!”.
Oto wypowiedź kolejnej duszy: „To, co nazywaliÅ›my piekÅ‚em, istnieje i jest czymÅ›, co przekracza granice wyobraźni ludzkiej. Dane mi byÅ‚o ujrzeć lub „pojąć” je, aczkolwiek z zewnÄ…trz, abym zrozumiaÅ‚, przed czym mnie Chrystus uratowaÅ‚. Mnie i nas wszystkich. Wiem też, że miÅ‚osierdzie jego trwa na wieki i że to On walczy o każdego z nas do ostatniego naszego tchu. Straszne jest też spotkanie siÄ™ ze sprawiedliwoÅ›ciÄ… Pana ludzi okrutnych, bezlitosnych, obojÄ™tnych na cierpienia innych. Ojciec nasz ujmuje siÄ™ za każdÄ… Å‚zÄ… ludzkÄ…, nie mówiÄ…c już o odebraniu życia innemu czÅ‚owiekowi. Straszliwe jest poÅ‚ożenie zabójców, gdyż weszli w prerogatywy Boże: siebie mianowali sÄ™dziami bliźniego!
Bóg nikogo na piekÅ‚o nie „skazuje”. Ono istnieje dlatego, że sÄ… byty stworzone, które uciekajÄ… od swego Stwórcy, bo nie sÄ… w stanie żyć w Å›wietle prawdy o sobie. Aby nadal istnieć, muszÄ… odejść w „ciemnoÅ›ci zewnÄ™trzne”, dalej od blasku prawdy, od ognia miÅ‚oÅ›ci. Ten, kto prawdzie zaprzeczaÅ‚, nie może znieść jej mocy. Ucieka.
Ale Bóg do ostatniej sekundy życia czÅ‚owieka oczekuje na jeden bÅ‚ysk żalu, jedno: „zgrzeszyÅ‚em przeciw Tobie”, „przebacz”. Dlatego piekÅ‚o jest skutkiem Å›wiadomego wyboru czÅ‚owieka, który znaÅ‚ prawdÄ™, lecz jÄ… odrzucaÅ‚, gardziÅ‚ niÄ… i szkodziÅ‚ jej – nienawidziÅ‚ Boga lub Jego odbicia w bliźnich swoich. Ale sÄ… tu, u nas, i wielcy zbrodniarze, ci, nad którymi ulitowaÅ‚ siÄ™ Bóg, bo nie wiedzieli, co czyniÄ….
Wie pani, gdybyÅ›my siÄ™ wiÄ™cej w życiu modlili, ofiarowywali swoje cierpienia za innych ludzi, gorliwiej prosili za nich MaryjÄ™ i Chrystusa Pana, można by uratować – chociaż w ostatniej godzinie – bardzo wielu tych, którzy ginÄ… na wieczność. Oni nas nienawidzÄ…, ale my żaÅ‚ujemy ich, bo wiemy, czym jest istnienie poza MiÅ‚oÅ›ciÄ…, i wiemy, że zbyt maÅ‚a byÅ‚a nasza miÅ‚ość bliźniego, nasze miÅ‚osierdzie, nasza dobroć i wspóÅ‚czucie. Nie umieliÅ›my przebaczać tak, jak Jezus, ani tak siÄ™ ofiarowywać. Nie umieliÅ›my kochać naszych katów, a wobec ich nieustannej tragedii nasze przejÅ›ciowe cierpienia byÅ‚y niczym”.
Kolejna dusza mówi: „Chrystus Pan, nasz Zbawca, cel naszych uczuć, miÅ‚oÅ›ci, wdziÄ™cznoÅ›ci i uwielbienia. CaÅ‚e niebo jest zwrócone ku Niemu (jak sÅ‚oneczniki ku sÅ‚oÅ„cu), zgadujemy Jego pragnienia, żeby móc w jakiÅ› sposób okazać Panu ogrom naszej miÅ‚oÅ›ci do Niego. Takiej miÅ‚oÅ›ci, jakÄ… jest On, nie ma na ziemi. Nie ma skali porównawczej. CzÅ‚owiek w ogóle nie wyobraża sobie, że mógÅ‚by być tak szczęśliwy, jak my tu jesteÅ›my wszyscy. Mamy Å›wiadomość, iż ta miÅ‚ość jest trwaÅ‚a, wieczna. Jej udzielanie siÄ™ – bo Pan udziela siÄ™ stale swojemu stworzeniu – owa ogarniajÄ…ca nas miÅ‚ość, nie znajdujÄ…c już w nas oporów, jak to byÅ‚o na ziemi, wypeÅ‚nia nas i poszerza, czyni zdolnymi do przyjÄ™cia jeszcze wiÄ™kszej mocy miÅ‚oÅ›ci. To sÄ… porównania, ale wyobraź sobie, że oddychasz, a każdy oddech jest gÅ‚Ä™bszy, każdy daje ci wiÄ™cej życia, wiÄ™cej siÅ‚, zdolnoÅ›ci zrozumienia, poznawania, po prostu wzrostu.
Tu zrozumiaÅ‚am, że czÅ‚owiek, aby naprawdÄ™ żyć, potrzebuje miÅ‚oÅ›ci, ale duch potrzebuje miÅ‚oÅ›ci prawdziwej, nie zaÅ› jej namiastki – potrzeba mu miÅ‚oÅ›ci Boga, swego Stwórcy i Ojca. GdybyÅ›my potrafili tak kochać ludzi na ziemi, jak Bóg kocha nas, znikÅ‚yby nieszczęścia, rozpacz i Å‚zy. Dlatego tak ważnÄ…, zasadniczÄ… sprawÄ… jest więź osobista każdego czÅ‚owieka z Bogiem. Bo jak możemy kochać wÅ‚asnymi siÅ‚ami, z wÅ‚asnej mocy... Przecież my nic nie mamy”.